poniedziałek, 23 lipca 2012

etap buntu i niezgody

poniedziałek. wzbiera we mnie złość, buntuję się i nie zgadzam na taki stan rzeczy.
czuję złość za to, że po prostu odstawiono mnie na boczny tor, nie licząc się ze mną. powoli, nie wpadając w panikę. wszystko we mnie krzyczy na niezgodę na taki stan rzeczy.
co ja mam ze sobą zrobić, pytam.
głupawa piosenka w radio mnie zamęcza "tak blisko, tak blisko, jak ja nie był ciebie nikt  tak blisko, i nie poddał twoim zmysłom jak, ja". dalej są strzępy słów, które też i do mnie trafiają. niskie, płytkie? proste to było. za proste żebym mogła pozwolić sobie przeżyć? nie wiem jeszcze zbyt wiele. póki co boli.

taka mnie naszła refleksja. psychotropami można wyleczyć, stłumić uczucia, emocje. zostaje głowa, kalkulacja? suche i wyrachowane rozumowanie? gdzie w tym miejsce na emocjonalność? a jeśli emocjonalność to objaw choroby, to jak inaczej odczuwać? wyraz niezgody rośnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz