piątek, 22 maja 2015

taki dzień, gdy wszystko jest na nie

.... czy innym się często zdarza?
Mnie dopada, trafia jak piorun z jasnego nieba. Zżymam się na raz w sobie, biała gorączka mnie dopada.... Znam nieco teorii... w moim przypadku może to być syndrom DDA, albo chętniej sugerowany przez mężczyzn PMS. Tak czy inaczej niełatwo to znieść, zwłaszcza kiedy ma się predyspozycje do uprawiania szaleństwa.

c.d.n.

środa, 20 maja 2015

za oknem kapie, powieki ciężkie ... uciekajmy chandrze


Uciekajmy tam, gdzie przestrzeń, świeże powietrze wypełnione zapachem przekwitającej gruszy.
Gdzie chata z zadaszonym tarasem, ciepły koc na ławie, gdzie kominek ze skaczącym po polanach ogniem. Uciekajmy gdzie kalosze w kwiaty stoją na progu...

Na wieś uciekajmy.

Mój M. po dwóch dniach pracy ma dwa dni wolne. Do tej pory nie znałam pracy zmianowej, nieco to miesza w organizacji życia prywatnego. Mam notorycznie wrażenie krótkich tygodni pracy i weekendów nader częstych. Czasem gubię się w dniach tygodnia. Co by nie mówić, to ciekawy system dla sztafeciarzy, dla krótkodystansowców. Teoretycznie zwieram pośladki do wytężonej roboty przez dwa dni, na dwanaście solidnych godzin, a potem oddech by zebrać siły i znów ruszyć.
No, chyba że męczy mnie syndrom poniedziałku... wówczas pierwszy dzień rozmienię na drobne, a drugiego panika i zazwyczaj spychologia. Niestety, zdarza się to dosyć często.
...
Torba ciepłych szmat, prowiant, psia miska, komputer i drukarka... i tak objuczeni obieramy kierunek "na wieś". Oby do wiosny.

poniedziałek, 18 maja 2015

zdarzyło się ostatnio...

W minionym tygodniu zaproponowałam mojemu mężczyźnie wyjazd do Warszawy.
Wstępne plany mieliśmy inne, ale podczas spotkania na wsi zatęskniłam za stolicą. Tak wielu bliskich mam tam obecnie i często tęsknię. Bardzo się zbliżyłam do rodziny mojego M., zwłaszcza do mamy, która jest chora, a ostatnio pojawiły się kolejne przerzuty.
M. rozpłomienił się ze szczęścia gdy usłyszał, że zauważyłam jak przeżywa kolejny nawrót choroby i chcę by się z mamą zobaczył.
Zatem wyjazdowi podporządkowaliśmy wszystko. Bardzo się staram zamykać sprawy sensownymi ramami, tak by mieć czystą głowę i przeżywać bieżące sprawy w czasie rzeczywistym - inaczej jestem jakby nieobecna i niewiele rejestruję z tego co wokół.
Niestety nie wszystko się udało tak jak chcieliśmy... odebrałam telefon od mamy, potem kilka wiadomości od brata - odgrzali temat rozliczenia za projekt, w którym byłam bardzo stratna, ale pogodziłam się z tym. A teraz znów jątrzyli, co rozjuszyło i rozpaliło mnie do czerwoności.
Starałam się opanować i wyciszyć - dużo mnie to kosztuje i nie zawsze się udaje. Tym razem mój M. nie pomagał mi narzekając na opóźnienie z wyjazdem, tłok na trasie, etc. Prosiłam go o spokój, niestety stało się inaczej, zapewne i on gdzieś w sobie miał wiele niepokoju i pośpiechu. Podświadomie szukałam ujścia swemu napięciu i znalazłam... otworzyłam w drodze do Warszawy wywód na drażliwy i delikatny temat... jątrzyłam go póki nie wyplułam się. Krótko mówiąc myślą przewodnią były słowa MAŁO MI.
Mało mi Ciebie, mało intymności, mało deklaracji, mało dowodów, mało starań...
Prowadziłam auto z dużą prędkością i wyrzuty też czyniłam z dużą. Po wszystkim dotarło do mnie co się dzieje i co robię, wstyd mi było. Przeprosiłam. Reszta emocji spłynęła łzami.

Dotarliśmy, mój M. zrobił pyszną pieczeń, zjedliśmy wyśmienity obiad. Plany na wieczór mieliśmy różne, więc po jakimś czasie odjechałam na spotkanie z Niką.
Brat wysłał kolejną wiadomość, mimo iż mu pisałam, że do sprawy wrócę po powrocie z Warszawy i do tego czasu proszę o spokój. Tym razem zignorowałam wiadomość by znów nie doszło do niepotrzebnego podnoszenia ciśnienia.
...
A gdy wróciliśmy do domu M. wrócił do tematu "mało mi". Słuchałam z szeroko otwartymi oczyma. Rozumiałam te słowa, zawstydzały mnie. Docierało do mnie jak fajną parą jesteśmy i tylko czasem gdy się rozpędzę moje BPD miesza moje odbieranie świata, miesza w emocjach.
...
Dziś byłam u psychiatry po receptę. Dużo rozmawiamy przy okazji wizyt, dużo procesów biochemicznych mi tłumaczy. Żałuję jednak, że niewiele potrafię przelać na klawisze, moja pamięć nie przyswaja już zbyt wielu słów. Lekarz chwalił działanie leków i namówił mnie bym dalej je przyjmowała, bo za każdym razem widzi poprawę.
... a już chciałam je zacząć odstawiać; daleko jeszcze? ...

wtorek, 12 maja 2015

weekend na wsi i warkot motocykli... to lubię

Zadzwonił telefon. Nika ze znajomymi będą na Podlasiu w weekend. Koniecznie chciałam się spotkać. Planowali zatrzymać się w jakiejś agroturystycznej noclegowni w Supraślu, tak byśmy mogli spędzić wspólnie wieczór.
Co to to nie... koniecznie chciałam ich mieć przy sobie i u siebie. Mieszkanie w bloku przeszło kilka zmian i obecnie mam do zaoferowania do spania jedynie sofę dla dwóch bliskich sobie osób. Ustaliłyśmy szybko, że zorientuję się co do dostępności rodzinnego domku na wsi....
Z Warszawy cztery motocykle wyjechały około szóstej na S8. Domek na wsi stał pusty i nikt się tam nie wybierał. Całe towarzystwo się ucieszyło na taki punkt docelowy sobotniej jazdy. Mogli zatem dopracować trasę, a ja ze spokojem zrobiłam zakupy i pod wieczór obrałam jedynie słuszny kierunek "na wieś".

Cudowne połączenie ciszy i wiejskiej sielanki z warkotem wjeżdżających motocykli... jak dzikie konie  w galopie przed bramą zwalniały i sapiąc kłusem wjeżdżały na podwórze. Przyjemne dla ucha, dla oka...

Tak bardzo się cieszyłam witając z Niką, z pozostałymi.
Choć wciąż jeszcze nie jeżdżę motocyklem, to czasem dla czystej przyjemności zabieram się z nimi na tor na szkolenia. Szanuję ich ogromnie. Poza prywatnym życiem, poza służbowym życiem... udaje im się wycisnąć jeszcze mnóstwo czasu na rozwijanie własnej pasji. Inwestują w szkolenia by lepiej i bezpieczniej jeździć, by się rozwijać. Szukają ludzi sobie podobnych, wspierają się, podróżują. Taki margines dla pasji by ładować akumulatory przed powiedzmy umownie "poniedziałkiem".
Większość w ten (wydaje mi się zdrowy) sposób rekompensuje sobie jakieś braki... a to wypalenia zawodowego, a to kryzys w małżeństwie albo po prostu taki reset dla higieny głowy i ciała. Jakże ciasne grafiki mamy w związku z rolami jakie odgrywamy na co dzień, homonto nakładanych na siebie obowiązków.


Wracając do tego wieczora...
Krótki kwaterunek, prysznice, pyszna kawa i lekka strawa... na tarasie.
Potem ... wielgachne ognisko, beztroskie i rubaszne śmiechy, rozmowy bardziej i mniej poważne, pyszne ziemniaki i banany pieczone...
Długo by wymieniać, bo świt nas zastał.
Uwielbiam ciekawych i otwartych ludzi. Ludzi o otwartych głowach, życzliwych sobie nawzajem. Rozmowy co inspirują i zbliżają... cuda wianki... dla Takich chwil warto żyć. Same jednak nie przychodzą, ważna jest czyjaś inicjatywa i konsekwencja w dążeniu do celu. Tym razem Nika się uparła i udało jej się zrealizować wyjazd o jakim marzyła od dłuższego czasu. To były dwa cudowne dni, jakie nam sprezentowała.
Dziękuję.



czwartek, 7 maja 2015

stary niedźwiedź mocno śpi... my się go boimy, na palcach chodzimy...

trudno czasem ... ruszyć z miejsca, odważyć się i zaufać sobie. trudno.

Zmagam się ostatnio z trudną dla mnie kwestią - własnego biznesu.
Bardzo długa historia, z brodą do pasa. Bo zwlekam, odwlekam i znów guza sobie przez to kolejnego nabiję. Na tym przykładzie najlepiej widać jak krucha się czuję, jak zawieszona w czasie. i co gorsza, nie robię niczego poza cofaniem się. Bo przecież nawet gdy stoję, uniki robię to wobec mijającego czasu ja cofam się jedynie a strach co raz większy. Rozczarowuję siebie i tych co we mnie jeszcze choć trochę wierzą.
c.d.n.

wtorek, 5 maja 2015

tęsknota co nie przemija

Mówią, że czas leczy rany. Mówią różne rzeczy. Ile głów tyle mów.
Czy znacie tęsknotę co nie przemija?
Pokochałam kiedyś pewnego mężczyznę, już nie jesteśmy razem ... a nadal noszę w sobie kochanie ... i pustkę po nim.
Czy to normalne? Najwidoczniej dla mnie normalne.
Czasem rozdziera mnie w środku brak. Jeden wielki brak po Nim, tęsknota... Czasem dopada wszystko co było w Nim bliskie i zapiera dech w piersi, powala z nóg własna słabość. Z kilku związków, w których byłam tylko ten jeden noszę w sobie. Nie był moim pierwszym mężczyzną. Oho, nawet teraz pamiętam tę chwilę, kiedy pokochałam... niemal słyszę jego tembr głosu z tamtych dni.
Mogłabym gdybać co by było gdybym stanęła w jego drzwiach...
Wiem, że tamten etap zakończył się rozstaniem. Minęło sporo czasu. Inny mężczyzna obok, a z nim plany. Przeraża mnie myśl, że oto u mego boku może być ktokolwiek przy kim mi dobrze, z kim nie najgorzej.
Wszystkie bzdurne frazesy o przeznaczeniu sobie, o miłości... okazują się być resztką nieprzyzwoicie romantycznych lektur czytanych w młodości.
A może właśnie to kochanie co we mnie nie zgasło jest najlepszym dowodem na to, że czasem zdarza się coś do grobowej deski i niekoniecznie ma się szczęście dzielić ze sobą całe życie.

piątek, 1 maja 2015

4000 odsłon i majówka

dużo słońca życzę w ten majowy weekend :)

     pierwszy majowy wieczór spędziłam w gronie przyjaciół. mimo deszczu wyjechaliśmy za miasto i to był właściwy kierunek. deszcz ustał, ognisko trzaskało płomieniami podsycanymi wytapianym tłuszczem z kiełbasek. śmiech dzieci i ogólna swawola - to lubię.
     brakuje mi majówek spędzanych na mazurach - plusku wody rozdzieranej dziobem łodzi, załogantów ocierających się o siebie na małej powierzchni jednostki pływającej... to już było, jest inne. ni lepsze ni gorsze. lata minęły, realia się zmieniły. 
załoganci niestety również ...

niedziela, 26 kwietnia 2015

sukienki i suknie... o tym jak to małe dziewczynki o byciu księżniczkami marzą

a marzą?
Niektóre po trzydziestce zdejmują po raz pierwszy spodnie - jak ja. Niektóre przed czterdziestką zadają sobie pytanie "co ja w tym dniu na siebie włożę" - jak ja. Niektóre... ale może od początku.

Fascynuje mnie forma. Oglądanie zdjęć sukien działa na moją wyobraźnię pobudzająco. Zaczęło się od pasji kulturą flamenco - kobieta w tańcu ... trudno mi znaleźć słowa by nazwać bodźce, które odbieram patrząc, słuchając, wreszcie ... samej niezdarnie tańcząc.
Jak łatwo się domyślić stąd był już tylko krok do podglądania co też się dzieje w temacie sukien, a zwłaszcza sukien ślubnych.
Te są projektowane właśnie na wyjątkowy moment - połączenia sacrum i profanum, wszem i wobec. Oto mamy na wieszaku coś, w co opakuje się kobieta by światu i wybrankowi okazać swe wdzięki. Ona to sobą ją wypełni, dynamiką ruchu ostateczną formę nada, więcej... ponoć kobieta przygotowuje się do tego dnia odkąd była małą dziewczynką, zatem to wyśniona kreacja na ten krótki spektakl "bez powtórzeń".
Spodziewać by się można zatem przemyślanych decyzji, odpowiedzi na szereg pytań. Kim jestem? Dokąd idę?
Z kim idę? Co chcę pokazać, a co zasłonić...

Zatem do sedna przechodząc muszę stwierdzić, że...
Po pierwsze - nadal pokutuje beza. Jakby to był obowiązkowy uniform, który należy na ten czas założyć by mieć TO za sobą. Byłoby nie najgorzej gdyby to była prawda. Umawiamy się oto np. na jakąś formę, która przy tej swoistej inicjacji byłaby symbolem przejścia spod klosza rodzinnej opieki, czystości, delikatności panieńskiej w samodzielne partnerskie życie.

Nie, nie...
Oto co się okazuje - beza to synonim księżniczki. Większość kobietek marzy by być księżniczką. Śmieszne to ambicje zważywszy, że 99% naszego społeczeństwa ma rodowód chłopski. Ale ambicje i aspiracje iście pańskie. Szkoda, że jedynie w tym krótkim momencie, szkoda że to pozory.
Patrząc na ogłoszenia sprzedawanych sukien, jak czkawka odbija się kilka formułek... piękna księżniczka, prawdziwa princeska, niesamowita rybka, syrena ze snów, wyjątkowa...
Nieważne czy to strój pod ołtarz, czy też do urzędu. Nieważne czy para będzie szła pieszo, przyjedzie konną karocą, limuzyną, tramwajem czy rowerem. Nieważne gdzie odbędzie się sesja zdjęciowa lub zabawa weselna - obowiązkowo większość kobiet dźwiga halki na kołach, falbany, draperie koronek, długaśne ogony trenów, welony wielowarstwowe, masę cekinów, kryształów Swarowskiego i innych błyskotek. Generalnie panuje zasada im więcej tym lepiej - polskie zastaw się a postaw się.
Bezmyślność, brak umiaru...
I tu pozwolę sobie zanurzyć się w wątek niesmaczny nieco, a może przede wszystkim nieestetyczny. Oto przecież zapisane jest "umiar w jedzeniu i piciu", a jego brak... wiadomo - do rozdętego ciała prowadzi.
Trudno mi zachować spokój gdy widzę suknię na modelce w rozmiarze 34 i o wzroście niebotycznym a zaraz potem zdjęcia panien młodych nieco przysadzistych i w rozmiarach powyżej 38. O niebiesia! Jakież karykatury  można zobaczyć... istny humor satyra.
Powiem krótko - umiar drogie panny i lustro zalecam.
Nie jestem przeciwna krągłościom, wręcz przeciwnie - czasem oczu nie potrafię oderwać od obfitych bioder, piersi, gładkich krągłych twarzy. I w tym rzecz by nie gwałcić piękna natury, odnieść się do proporcji z szacunkiem, ostatecznie po prostu odziać się w swój rozmiar.
Łatwo powiedzieć trudniej zrobić... nic bardziej mylnego.
Oto podstawowa zasada (taka na chłopski rozum), którą w życie można wcielić przy każdej garderobie:
- spójrzmy na siebie i krótko oceńmy własne proporcje (wysoki/niski wzrost, szerokie/wąskie biodra, obfity/skromny biust, jest/brak talii, ramiona pełne/szczupłe...)
- teraz w zależności od proporcji możemy dodawać tam gdzie mamy mniej, a prostym krojem osłaniać to czego mamy akurat lub ponad miarę. I nie dajmy się oszukać bzdurom, że to niby jak na wielkie biodra nałożymy suknię o wielkim kloszu to biodra nam ona osłoni - nie!, dół będzie po wielokroć większy niż jest. A czy przy braku talii gorset sznurować do braku tchu? Nie, po prostu zmieńmy krój, przesuńmy pas np. pod biust. Może się okazać, że to nasz atut (a jeśli nie to krojem dekoltu go podkreślmy), a do tego tkanina pięknie będzie spływała w dół maskując po drodze duże biodra. Nie od dziś wiadomo przecież, że to co ukryte pobudza wyobraźnię, a ta nie szuka fałd tylko na naszą korzyść przemawia.

Podstawowa zasada - mniej znaczy więcej, nie na odwrót moje drogie.
I jeszcze zwrócę uwagę na coś co umyka ... tego dnia każda z pań to jeszcze panna, a w dodatku "młoda".

Tak na marginesie... odkąd pamiętam smucił mnie widok witryn salonów ślubnych. Oto w oknach wystaw, jak na ulicy czerwonych latarni stoją białe plamy udrapowanych tkanin. Ich bezruch przypomina panny co czekają na zaproszenie do tańca. Są na sprzedaż lub do wypożyczenia. Często oszukują bielą. Szyte na wzór i podobieństwo dzieł znanych projektantów lub co gorsza ich koszmarów. Kolejny targ próżności i obłudy, kupczenie, zaprzedawanie.

*autorka przytoczonych powyżej prac: Lim Zhi Wei. Zachęcam do odwiedzin Jej strony - sporo tu energii w tekstach i wyjątkowych grafikach.




wtorek, 21 kwietnia 2015

łopatą po łbie...

praca Kanadyjki Cal Lane
... dziś dostałam.
a tak na marginesie, to niesamowite są te koronkowe cuda spod palnika... moją uwagę zwróciły ostatnio prace pewnej artystki, na której stronę zapraszam Cal Lane

Wracając do tematu, to chyba zdejmuję różowe okulary i mimo wielu trudności przyglądam się ludziom wokół i zaczynam wyrabiać sobie zdanie na temat wielu. Doświadczam ich bez usprawiedliwiania. Nowością jest używanie do tego pojęć zamiast rozpasanych metafor, uników, opisów.
Przykład?
Ano na ten przykład "złodziej" i "manipulant". To mój brat, choć jedno drugiemu jak widać nie przeszkadza.
Tak na marginesie dodam, że warto stosować się do niektórych porzekadeł. Ja sama dobrze bym wyszła stosując się do powiedzenia, że z rodziną najlepiej się wychodzi na zdjęciu. A tak dałam się zrobić na szaro.

Albo inny przykład "wygodnicki leń" to mój facet, a do tego "nieodpowiedzialny". Aż szlak mnie trafia, bo oto dziś w końcu usłyszałam, że on się stara i chodzi do pracy, a to że skończyły się pieniądze a jego wypłata będzie za miesiąc... to nic nie poradzi. Pożyczał nie będzie... Tu dotykamy kolejnego pojęcia "fałszywa duma, znaczy pozerstwo". Na zewnątrz pan nasz bryluje elokwencją, intelektem, kreatywnością... a w domu głęboki fotel. Mówi, że mu nie honor pożyczać od brata. Za to ze spokojem żył miesiącami korzystając z moich pieniędzy i jak się okazało ze stoickim spokojem słuchał jak proszę koleżanki o pieniądze na ubezpieczenie, bo mi dziś termin mija. Honor to jednak kogucik na patyku co się z wiatrem ustawia.

A ja głupia pewne scenariusze założyłam wcześniej, wedle swego systemu wartości... Chociaż jak to bywa z systemami czasem do nich niekoniecznie się sami stosujemy, więc jak tu wymagać od innych żeby zgodnie z naszym systemem postępowali.
Tak to powoli doświadczam smaku słów "KOCHAĆ MIMO". Choć z tym miłowaniem nieco zwolniłam. I powiem, że to lepsza dewiza niż utrata głowy z byle powodu dla byle kogo.
Zatem jeśli miałabym się łopatą tłuc po głupiej głowie na oprzytomnienie to taką ażurową proszę ... piękniste są, no nie?

sobota, 11 kwietnia 2015

świetliki i pierścionek z diamentem

Diament, pierścionek zaręczynowy...
ale tak naprawdę to o co w tym chodzi?
Kłopotliwy temat dla kogoś z zaburzeniem, które skazało na wiele zastępczych mechanizmów by tylko ochronić się przed oddaniem, bo to przecież łączy się z ryzykiem straty i odrzucenia.
Dla kogoś kto zupełnie niedawno po raz pierwszy zaryzykował i otworzył się i odważył doświadczyć w pełni zakochania, oddania bez warunków, oddychał pełną piersią... i nagle zabrakło tchu, bo dostał w twarz "lateksowymi rękawiczkami".
ale nie o tym przecież chciałam...

Mimo, że już dane mi było widzieć oczy pełne miłości i słyszeć drżący głos pytający czy zostanę u boku by razem żyć... i deklarację tę przypieczętowaliśmy złotem na palcu to...
Dziś nie rozumiałam nic z tego.
Zaczęłam szukać informacji, czytać.

cdn...

(21.04. - wciąż szukam, myślę, czytam, myślę... obracam swój na palcu. cały się mieni, rzuca refleksy niczym świetliki)

26.04 - rozmowa z Niką o znaczeniu zaręczyn... okazuje się, że pełnym zdaniem zdefiniowałam oświadczyny uwieńczone pierścionkiem ze zwyczajowym diamentem.

Oświadczyny to wyraz gotowości mężczyzny do założenia rodziny i wzięcia na siebie pełnej odpowiedzialności za nią. Pierścionek to pierwiosnek starań. Oto On ofiarowuje kamień czysty i szlachetny, by Ona zawsze pamiętała  o Jego intencjach.
Obecny związek w miarę rozwijania się doszedł do miejsca, w którym potrzebowałam określenia celu. Chciałam by emocjonalne ryzyko wiązało się z czymś więcej... poza uwspólnionym łóżkiem, dachem i  portfelem. Może chciałam by mężczyzna podjął się wysiłku i zdefiniował, może chciałam by wystarał się o tę poważną kosztowność... żeby tym razem odbyło się wiele zgodnie z "tradycją".
Możliwe, że to kolejny przejaw asekuracji z mojej strony. Tym razem próbuję zaufać ludowej mądrości i utartym zwyczajom... mam nadzieję że pewne gesty i obrzędy niosą za sobą właściwą wagę, nie zdezaktualizowały się jeszcze... a może staram się zaczarować los...

czwartek, 9 kwietnia 2015

Jak to bywa święta, święta i już po.

   Wiele kolorów ostatnio wnoszą dni świąteczne i powszednie.
Sporo myśli, inspiracji i doznań. Zmiany, zmiany... i wiosenny wiatr.
Ale jak to bywa nie wszystko złoto co się świeci. Czasem przeglądanie się w czyichś oczach przynosi rozczarowanie sobą.
   Jakiś czas temu w pełnym zaufaniu poprosiłam mojego mężczyznę żeby rozmawiał ze mną o tym jaka jestem dla niego, jaką się być wydaję dla innych. Zwykłe codzienne życie - jak ja się w nim odnajduję. Informacje zwrotne. Przy okazji wyjazdów świątecznych zdarzyła nam się taka właśnie rozmowa. Nastawiłam się na słuchanie. To taka jestem, to tak jest ze mną? Usłyszałam m.in. "czasem mi jest ciężko z Tobą". Zrobiło mi się przykro, wstyd za to, że bliska osoba nie jest ze mną szczęśliwa. Trudne gdy albo krew się burzy, albo chcę uciec w siebie. Wszystko byleby nie patrzeć w oczy. Tyle pracy i tak niewielkie efekty? Oczekiwałam, że wychodzę ze swojej bańki, że nieco już się osadziłam w realiach. Oczekiwałam, że uszczęśliwiam ... zaraz, zaraz... ja też mam prawo popełniać błędy. Gonitwa myśli.
Głowa nadal mi płata figle, a może nie, może po prostu prawda o mnie nie za bardzo mi się podoba, myślałam o sobie lepiej? Autokreacja... wszystko po to by być dla siebie lżej strawną. Ponoć to naturalne zjawisko, chronimy siebie w ten sposób.
Ale mi chodzi o coś innego. Od pewnego czasu dużo uwagi zaczęłam poświęca sobie i swoim uczuciom, może przegięłam w drugą stronę... rozhuśtałam się.

Sadzam swoje wewnętrzne dziecko na krześle przed sobą ... Nie bój się. Tym razem nie będzie kary, nie będzie złych ocen, wartościowania. Znam Twoje strachy, myśli, uczucia, nie musisz niczego się wstydzić.
Nic złego się nie dzieje. Zastanówmy się razem co mogę zrobić dla Ciebie. Tulę i czuję się bezpieczniejsza. Co bym zrobiła dla takiego dziecka? Zrobię to dla siebie. Pomogę sobie przez dzień dzisiejszy przejść.

wtorek, 17 lutego 2015

Miesięcznica, Srebrniki Judasza

... z przymrużeniem oka


Opis:
Miesięcznica pochodzi z ... Europy i należy do rodziny ... krzyżowych. Jest traktowana jako roślina jednoroczna lub dwuletnia... liście sercowate, nieregularnie ząbkowane, pędy lekko owłosione... kwiaty różowopurpurowe w gronach o przyjemnym zapachu. Okrągłe przegrody nasiennych strąków, o jedwabistym połysku, przypominają monety (stąd srebrniki).
Uprawa:
Miesięcznica najlepiej się rozwija na żyznym, próchniczym podłożu, choć nie jest powiedziane, że na gorszym podłożu się nie uda, poradzi sobie również... Stanowisko półcieniste i słoneczne... Zaleca się traktowanie jej jako roślinę dwuletnią, wówczas uzyskamy pełnię jej atrakcyjności. ... Jej zaletą jest to, że doskonale się rozsiewa.
Kwitnienie:
Maj- czerwiec
Zimowanie:
Miesięcznica jest roślina mrozoodporną.
zródło: 
http://www.swiatkwiatow.pl/miesiecznica-dwuletnia-miesiecznica-roczna-srebrniki-judasza-miesiecznik-id471.html



miesięcznice...

miesiąc po miesiącu kapał czas sobie poświęcany. uzbierało się tego już jedenaście miesięcy razem.
niesamowite, jak różnie można czas wykorzystywać bądź też go po prostu zaprzepaszczać.
ta jedenastka jest ważna i cenna dla mnie.
zaczęła się jakiś czas po terapii.
wyjazd z kraju dla złapania oddechu.
tam Go spotkałam. przyglądałam się ostrożnie, zachwyciłam jako człowiekiem. nie myślałam o związku, przygodzie. wręcz przeciwnie - starałam się spuszczać wzrok gdy ktoś sięgał spojrzeniem głęboko.
jedyne co miałam w głowie to pozwolić sobie dojść do względnej równowagi po minionych przejściach. zadbać o siebie, zaleczyć rany, stanąć na nogi i uczyć się chodzić. o tym myślałam.
chwilami patrzyłam na Niego i zazdrościłam kobiecie, z którą będzie bo tak wiele ma do zaoferowania. życzyłam sobie by los postawił jeszcze kiedyś kogoś takiego na mojej drodze.
starałam się jednak nie przyzwyczaić do Jego towarzystwa, bo przecież każde ma bilet powrotny do innego kraju.

 dzień dziś, jaki tworzymy razem czasem przerasta moje najśmielsze oczekiwania.
a więc tak może wyglądać szczęście we dwoje. podoba mi się.

okazuję się dorastać emocjonalnie. wciąż pracuję nad sobą. dużo za mną. bardzo długa i trudna droga. warto było się obudzić. warto było się mierzyć i mam nadzieję, że sił mi nie zabraknie. wciąż określam siebie bpd, wciąż się leczę i przyjmuję leki.

a najważniejsze to wyrwać się ze złudzeń o sobie i świecie wokół i pozwolić sobie dorosnąć dbając o siebie i opiekując się sobą. skończyć z oglądaniem się na innych, wypatrywaniem pomocy, udowadnianiem sobie i innym. uświadomić sobie, że to jacy jesteśmy i to co mamy wystarczy by iść przez życie i dobrze, szczęśliwie je przeżyć. i jeśli okaże się, że mamy z kimś po drodze, Kimś bliskim i dającym poczucie bezpieczeństwa... nie wahać się zaryzykować.