wtorek, 11 czerwca 2013

niemal nie pamiętam siebie z czasu kiedy otworzyłam to okno...

... to dobrze. nareszcie.

czasem jak w dziurę w chodniku wpadam na fakt, że w moim życiu był taki etap, który wywrócił wiele, który podważył podstawy na jakich siebie oparłam. nie wszystkie, wiele. większość.
oparłam na nich niemal trzydzieści lat.
potem upadłam, obdarłam kolana, z rąk wypadło wszystko co zdawało się mieć wartość.
miało. wypadło.
i to nie jest tak, że na raz tworzy się coś nowego.
po prostu człowiek jeśli wstaje, zyskuje "ruchomość szyi". jeśli.
wstałam, kolana się pogoiły. 
teraz nie mam potrzeby pisać. nawet dziwię się takim potrzebom wywracania na lewą stronę, zwłaszcza wszem i wobec.
trzeba mieć coś do powiedzenia by mówić.
albo, jak w moim przypadku było, krzyczeć z niemocy, krzyczeć bo nic więcej nie zostało.
... czasem jedynie tak można uniknąć szaleństwa, zrywając z siebie wszystko.