piątek, 22 maja 2015

taki dzień, gdy wszystko jest na nie

.... czy innym się często zdarza?
Mnie dopada, trafia jak piorun z jasnego nieba. Zżymam się na raz w sobie, biała gorączka mnie dopada.... Znam nieco teorii... w moim przypadku może to być syndrom DDA, albo chętniej sugerowany przez mężczyzn PMS. Tak czy inaczej niełatwo to znieść, zwłaszcza kiedy ma się predyspozycje do uprawiania szaleństwa.

c.d.n.

środa, 20 maja 2015

za oknem kapie, powieki ciężkie ... uciekajmy chandrze


Uciekajmy tam, gdzie przestrzeń, świeże powietrze wypełnione zapachem przekwitającej gruszy.
Gdzie chata z zadaszonym tarasem, ciepły koc na ławie, gdzie kominek ze skaczącym po polanach ogniem. Uciekajmy gdzie kalosze w kwiaty stoją na progu...

Na wieś uciekajmy.

Mój M. po dwóch dniach pracy ma dwa dni wolne. Do tej pory nie znałam pracy zmianowej, nieco to miesza w organizacji życia prywatnego. Mam notorycznie wrażenie krótkich tygodni pracy i weekendów nader częstych. Czasem gubię się w dniach tygodnia. Co by nie mówić, to ciekawy system dla sztafeciarzy, dla krótkodystansowców. Teoretycznie zwieram pośladki do wytężonej roboty przez dwa dni, na dwanaście solidnych godzin, a potem oddech by zebrać siły i znów ruszyć.
No, chyba że męczy mnie syndrom poniedziałku... wówczas pierwszy dzień rozmienię na drobne, a drugiego panika i zazwyczaj spychologia. Niestety, zdarza się to dosyć często.
...
Torba ciepłych szmat, prowiant, psia miska, komputer i drukarka... i tak objuczeni obieramy kierunek "na wieś". Oby do wiosny.

poniedziałek, 18 maja 2015

zdarzyło się ostatnio...

W minionym tygodniu zaproponowałam mojemu mężczyźnie wyjazd do Warszawy.
Wstępne plany mieliśmy inne, ale podczas spotkania na wsi zatęskniłam za stolicą. Tak wielu bliskich mam tam obecnie i często tęsknię. Bardzo się zbliżyłam do rodziny mojego M., zwłaszcza do mamy, która jest chora, a ostatnio pojawiły się kolejne przerzuty.
M. rozpłomienił się ze szczęścia gdy usłyszał, że zauważyłam jak przeżywa kolejny nawrót choroby i chcę by się z mamą zobaczył.
Zatem wyjazdowi podporządkowaliśmy wszystko. Bardzo się staram zamykać sprawy sensownymi ramami, tak by mieć czystą głowę i przeżywać bieżące sprawy w czasie rzeczywistym - inaczej jestem jakby nieobecna i niewiele rejestruję z tego co wokół.
Niestety nie wszystko się udało tak jak chcieliśmy... odebrałam telefon od mamy, potem kilka wiadomości od brata - odgrzali temat rozliczenia za projekt, w którym byłam bardzo stratna, ale pogodziłam się z tym. A teraz znów jątrzyli, co rozjuszyło i rozpaliło mnie do czerwoności.
Starałam się opanować i wyciszyć - dużo mnie to kosztuje i nie zawsze się udaje. Tym razem mój M. nie pomagał mi narzekając na opóźnienie z wyjazdem, tłok na trasie, etc. Prosiłam go o spokój, niestety stało się inaczej, zapewne i on gdzieś w sobie miał wiele niepokoju i pośpiechu. Podświadomie szukałam ujścia swemu napięciu i znalazłam... otworzyłam w drodze do Warszawy wywód na drażliwy i delikatny temat... jątrzyłam go póki nie wyplułam się. Krótko mówiąc myślą przewodnią były słowa MAŁO MI.
Mało mi Ciebie, mało intymności, mało deklaracji, mało dowodów, mało starań...
Prowadziłam auto z dużą prędkością i wyrzuty też czyniłam z dużą. Po wszystkim dotarło do mnie co się dzieje i co robię, wstyd mi było. Przeprosiłam. Reszta emocji spłynęła łzami.

Dotarliśmy, mój M. zrobił pyszną pieczeń, zjedliśmy wyśmienity obiad. Plany na wieczór mieliśmy różne, więc po jakimś czasie odjechałam na spotkanie z Niką.
Brat wysłał kolejną wiadomość, mimo iż mu pisałam, że do sprawy wrócę po powrocie z Warszawy i do tego czasu proszę o spokój. Tym razem zignorowałam wiadomość by znów nie doszło do niepotrzebnego podnoszenia ciśnienia.
...
A gdy wróciliśmy do domu M. wrócił do tematu "mało mi". Słuchałam z szeroko otwartymi oczyma. Rozumiałam te słowa, zawstydzały mnie. Docierało do mnie jak fajną parą jesteśmy i tylko czasem gdy się rozpędzę moje BPD miesza moje odbieranie świata, miesza w emocjach.
...
Dziś byłam u psychiatry po receptę. Dużo rozmawiamy przy okazji wizyt, dużo procesów biochemicznych mi tłumaczy. Żałuję jednak, że niewiele potrafię przelać na klawisze, moja pamięć nie przyswaja już zbyt wielu słów. Lekarz chwalił działanie leków i namówił mnie bym dalej je przyjmowała, bo za każdym razem widzi poprawę.
... a już chciałam je zacząć odstawiać; daleko jeszcze? ...

wtorek, 12 maja 2015

weekend na wsi i warkot motocykli... to lubię

Zadzwonił telefon. Nika ze znajomymi będą na Podlasiu w weekend. Koniecznie chciałam się spotkać. Planowali zatrzymać się w jakiejś agroturystycznej noclegowni w Supraślu, tak byśmy mogli spędzić wspólnie wieczór.
Co to to nie... koniecznie chciałam ich mieć przy sobie i u siebie. Mieszkanie w bloku przeszło kilka zmian i obecnie mam do zaoferowania do spania jedynie sofę dla dwóch bliskich sobie osób. Ustaliłyśmy szybko, że zorientuję się co do dostępności rodzinnego domku na wsi....
Z Warszawy cztery motocykle wyjechały około szóstej na S8. Domek na wsi stał pusty i nikt się tam nie wybierał. Całe towarzystwo się ucieszyło na taki punkt docelowy sobotniej jazdy. Mogli zatem dopracować trasę, a ja ze spokojem zrobiłam zakupy i pod wieczór obrałam jedynie słuszny kierunek "na wieś".

Cudowne połączenie ciszy i wiejskiej sielanki z warkotem wjeżdżających motocykli... jak dzikie konie  w galopie przed bramą zwalniały i sapiąc kłusem wjeżdżały na podwórze. Przyjemne dla ucha, dla oka...

Tak bardzo się cieszyłam witając z Niką, z pozostałymi.
Choć wciąż jeszcze nie jeżdżę motocyklem, to czasem dla czystej przyjemności zabieram się z nimi na tor na szkolenia. Szanuję ich ogromnie. Poza prywatnym życiem, poza służbowym życiem... udaje im się wycisnąć jeszcze mnóstwo czasu na rozwijanie własnej pasji. Inwestują w szkolenia by lepiej i bezpieczniej jeździć, by się rozwijać. Szukają ludzi sobie podobnych, wspierają się, podróżują. Taki margines dla pasji by ładować akumulatory przed powiedzmy umownie "poniedziałkiem".
Większość w ten (wydaje mi się zdrowy) sposób rekompensuje sobie jakieś braki... a to wypalenia zawodowego, a to kryzys w małżeństwie albo po prostu taki reset dla higieny głowy i ciała. Jakże ciasne grafiki mamy w związku z rolami jakie odgrywamy na co dzień, homonto nakładanych na siebie obowiązków.


Wracając do tego wieczora...
Krótki kwaterunek, prysznice, pyszna kawa i lekka strawa... na tarasie.
Potem ... wielgachne ognisko, beztroskie i rubaszne śmiechy, rozmowy bardziej i mniej poważne, pyszne ziemniaki i banany pieczone...
Długo by wymieniać, bo świt nas zastał.
Uwielbiam ciekawych i otwartych ludzi. Ludzi o otwartych głowach, życzliwych sobie nawzajem. Rozmowy co inspirują i zbliżają... cuda wianki... dla Takich chwil warto żyć. Same jednak nie przychodzą, ważna jest czyjaś inicjatywa i konsekwencja w dążeniu do celu. Tym razem Nika się uparła i udało jej się zrealizować wyjazd o jakim marzyła od dłuższego czasu. To były dwa cudowne dni, jakie nam sprezentowała.
Dziękuję.



czwartek, 7 maja 2015

stary niedźwiedź mocno śpi... my się go boimy, na palcach chodzimy...

trudno czasem ... ruszyć z miejsca, odważyć się i zaufać sobie. trudno.

Zmagam się ostatnio z trudną dla mnie kwestią - własnego biznesu.
Bardzo długa historia, z brodą do pasa. Bo zwlekam, odwlekam i znów guza sobie przez to kolejnego nabiję. Na tym przykładzie najlepiej widać jak krucha się czuję, jak zawieszona w czasie. i co gorsza, nie robię niczego poza cofaniem się. Bo przecież nawet gdy stoję, uniki robię to wobec mijającego czasu ja cofam się jedynie a strach co raz większy. Rozczarowuję siebie i tych co we mnie jeszcze choć trochę wierzą.
c.d.n.

wtorek, 5 maja 2015

tęsknota co nie przemija

Mówią, że czas leczy rany. Mówią różne rzeczy. Ile głów tyle mów.
Czy znacie tęsknotę co nie przemija?
Pokochałam kiedyś pewnego mężczyznę, już nie jesteśmy razem ... a nadal noszę w sobie kochanie ... i pustkę po nim.
Czy to normalne? Najwidoczniej dla mnie normalne.
Czasem rozdziera mnie w środku brak. Jeden wielki brak po Nim, tęsknota... Czasem dopada wszystko co było w Nim bliskie i zapiera dech w piersi, powala z nóg własna słabość. Z kilku związków, w których byłam tylko ten jeden noszę w sobie. Nie był moim pierwszym mężczyzną. Oho, nawet teraz pamiętam tę chwilę, kiedy pokochałam... niemal słyszę jego tembr głosu z tamtych dni.
Mogłabym gdybać co by było gdybym stanęła w jego drzwiach...
Wiem, że tamten etap zakończył się rozstaniem. Minęło sporo czasu. Inny mężczyzna obok, a z nim plany. Przeraża mnie myśl, że oto u mego boku może być ktokolwiek przy kim mi dobrze, z kim nie najgorzej.
Wszystkie bzdurne frazesy o przeznaczeniu sobie, o miłości... okazują się być resztką nieprzyzwoicie romantycznych lektur czytanych w młodości.
A może właśnie to kochanie co we mnie nie zgasło jest najlepszym dowodem na to, że czasem zdarza się coś do grobowej deski i niekoniecznie ma się szczęście dzielić ze sobą całe życie.

piątek, 1 maja 2015

4000 odsłon i majówka

dużo słońca życzę w ten majowy weekend :)

     pierwszy majowy wieczór spędziłam w gronie przyjaciół. mimo deszczu wyjechaliśmy za miasto i to był właściwy kierunek. deszcz ustał, ognisko trzaskało płomieniami podsycanymi wytapianym tłuszczem z kiełbasek. śmiech dzieci i ogólna swawola - to lubię.
     brakuje mi majówek spędzanych na mazurach - plusku wody rozdzieranej dziobem łodzi, załogantów ocierających się o siebie na małej powierzchni jednostki pływającej... to już było, jest inne. ni lepsze ni gorsze. lata minęły, realia się zmieniły. 
załoganci niestety również ...