sobota, 29 września 2012

wyjazd i pomyłka, cała ja...

wczoraj położyłam się o czwartej z powodu ogłoszenia, które opracowywałam i publikowałam w sieci. wyszło cudeńko. masę czasu pochłonęło.
wstałam o szóstej, ale pomyliła mi się... to nie była wolna sobota. powiem tyle, że nie powinnam była mościć się na drugim boczku. uniknęłabym okrzyku ok.godz.10 "cholera! zaspałam...."
no i kolejna omyłka... dopiero wczoraj do mnie dotarło, że  mój wyjazd zamiast z niedzieli na poniedziałek jest z soboty na niedzielę (!), przecież o 06:00 mam samolot. no żesz...
miało być dobrze, a wyszło jak zawsze.
zatem dziś wszystko na raz, na czas, istny pożar w burdelu...
"ale za to niedziela... niedziela będzie dla nas"
oby, oby.

nie biorę kompa, w tel. też póki co nie mam netu. to załatwię po powrocie.
pakuję (o ile zdążę) książkę, pożyczony aparat (własny też sobie po powrocie organizuję)...
mnóstwo letnich fatałaszków - jedyne kryterium to minimum textyliów na rzecz sznurków, koralików... w tym roku wszystko w szafie leżało. cóż, nadszedł czas na wietrzenie szafy przed zimą ;)
szpilki, sandały, okulary, kremy z filtrem, pogodę ducha i przewodniki ... i jeszcze raz szpilki.
to do za tydzień  :*
----------------------------------------------------------------------
dziś Nika chwilkę rozmawiała ze mną:
- dość,
dość [poezji i górnolotności a propos młodego i ciebie]. to jest już za poważne na takie dyry. nie chce żebyś skończyła jak X.
- racja. dość. dziś w nocy wyjeżdżamy. teraz rozumiesz jaki sajgon bywał we mnie
-  właśnie ..WAKACJE
 - wa_ka_cje!

niemiłość i w nosie to mam i wakacje w pigułce

a teraz jak nie ja...
właśnie wpadło mi w ręce i śmiać twarzy mi nie przestaje, mimo że cała noc pracy przede mną... a co tam ;)
 zasłyszane, podczepione do biletu lotniczego na tydzień bezstresu i bezmyślności :)
głupawe ale coś w tym jest... "w nosie to mam, w nosie to mam"

NIEMIŁOŚĆ
Biały dom na wiejskiej bardzo
niemiłość pań w dziekanacie
maj co deszczem się zanosi
pana żulia ma pod sklepem
dwójki świeże pod podeszwą
rzeczywistość tak ojczystą
jak to tylko niemożliwe
drogowców zdziwionych w zimie

 W nosie to mam / w dupie to mam.../
Łańcuszki na skrzynkach

groźne panie z ciałem calusieńkim
pupy, cycki, płaskie brzuszki
w galaretce martwe nóżki
sprzed dekad dwóch tę mentalność
niemiłość nieuśmiechalność
to że muszę mieć zęby białe
akcent na dobrą sylabę
 
W nosie to mam / w dupie to mam.../


<---------------------------------wersja oficjalna


wersja urzekająca ---------------------------->

piątek, 28 września 2012

z pewnością jestem... no i miłość ptasia na jesień

... roztargniona, roztrzepana, rozkojarzona....
zakręcona jak ruski termos.
masa roboty z tym projektem, a mi jakoś z myśleniem nie po drodze.
jakbym wypadła z rytmu. za to 100 pomysłów na minutę i wciąż zapominam
"co to ja miałam zrobić"...
poza tym zmagam się z syndromem "wielkiej gęby", znaczy notorycznym głodem.
w sumie nie ma się czemu dziwić, po takiej burzy ma prawo rozchodzić się po ciele.

epizod bulimiczny nie wrócił. sądzę, że musiałam młodego i całe to rozgoryczenie dosłownie wyrzucić z siebie. wyrzygać. zobaczyć własną krew na muszli, żeby zdać sobie sprawę z tego jak żałosne są moje utyskiwania, jak nisko mną rzucił ten... powiedzmy odcinek.
nie warto myśleć w tę stronę. robię zwrot.
zwrot za każdym razem kiedy się jeszcze zamyślę i złapię na tym.
wracając do wielkiej gęby....
jestem osobą, która ostatnimi czasy przez wiele lat oscylowała wokół rozm.38. dość typowego zresztą dla mojego wzrostu. rozstanie ciężko przeżyłam... dość powiedzieć, że nie miałam co na siebie włożyć, bo wszystko się osuwało ze mnie. w jakim byłam rozmiarze? otóż poniżej rozm. 34.
żeby było śmiesznie to zmuszałam się do jedzenia, często i sporych porcji. a kiedy po nocach się zrywałam co drugą godzinę poszłam po prochy do lekarza. dostałam stabilizator fizjologicznego snu. miał jednocześnie napędzić apetyt i rozluźnić napięcie mojego organizmu. pomogło. nawet na tyle, że uruchomiło zażeranie, o czym byłam ostrzegana. odstawiłam kiedy niepokojąco się nasiliło napadanie na lodówkę. ale co się rozbestwiły moje nawyki, to ... rozbestwiły.  dosłownie!
co jeszcze u mnie? tak, ze zmian...
ostatni tydzień budzę się regularnie ok. czwartej nad ranem. z początku udawało mi się zasnąć, ale ostatnio odpalam kompa. i czasem wypisuję się tu, a czasem siadam do zdjęć. pomału, powoli zaczynam mieć różne dziwne pomysły graficzne i pracuję nad nimi. grafiki... to za dużo powiedziane. po prostu tak jak słowa tu wysypuję, to moim rysikiem wypluwam plamy na monitor, czasem kartkę.
no i jak nietrudno się domyślić... muzyka na słuchawkach, łapy umorusane ołówkiem...
spóźniam się znów do pracy.
dobrze mi kiedy świt oglądam z kubkiem kawy na balkonie, okryta w koc. o jaskrawości...

ostatnio słyszałam od ulubionego ornitologa taką oto nowinkę (przynajmniej dla mnie):


zaraz wrócę.

czwartek, 27 września 2012

kreskówka

a może ja jestem animkiem?
skoro nic tylko te kreseczki dziś suwam, przesuwam, posuwam, dostawiam...
pytanie prowokujące...
James Dean - proszę o skojarzenia.
ja mam swojego faworyta.

środa, 26 września 2012

hikikomori ( jap. ひきこもり lub 引き篭 )

http://pl.wikipedia.org/wiki/Hikikomori

wycofanie.
choroba cywilizacyjna
pierwszy raz  o tym słyszę... a uwiodło mnie ... słowo.

od pierwszego wejrzenia

Oboje są przekonani,
że połączyło ich uczucie nagłe.
Piękna jest taka pewność,
ale niepewność piękniejsza.

Sądzą, że skoro nie znali się wcześniej,
nic między nimi nigdy się nie działo.
A co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli od dawna się mijać?

Chciałabym ich zapytać,
czy nie pamiętają --
może w drzwiach obrotowych
kiedyś twarzą w twarz?
jakieś "przepraszam" w ścisku?
głos "pomyłka" w słuchawce?
-- ale znam ich odpowiedź.
Nie, nie pamiętają.

Bardzo by ich zdziwiło,
że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek.

Jeszcze nie całkiem gotów
zmienić się dla nich w los,
zbliżał ich i oddalał,
zabiegał im drogę
i tłumiąc chichot
odskakiwał w bok.

Były znaki, sygnały,
cóż z tego, że nieczytelne.
Może trzy lata temu
albo w zeszły wtorek
pewien listek przefrunął
z ramienia na ramię?
Było coś zgubionego i podniesionego.
Kto wie, czy już nie piłka
w zaroślach dzieciństwa?

Były klamki i dzwonki,
na których zawczasu
dotyk kładł się na dotyk.
Walizki obok siebie w przechowalni.
Był może pewnej nocy jednakowy sen,
natychmiast po zbudzeniu zamazany.

Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie.  

Wisława Szymborska.

słabo wyszła wczorajsza końcówka

... dnia.
tłumione złości musiały znaleźć ujście. uderzyłam w siebie. dotkliwie.

krótko? epizod bulimiczny.
kiedyś w to wdepnęłam, wygramoliłam się, ale wypracowany wzorzec kładzie się cieniem co jakiś czas.
po wszystkim uczucie ulgi. wyrzuciłam to z siebie, dosłownie.
jak to śpiewa jedna z kobiet "sama sobie krzywdę zrobię".telefon Niki. przyłapała mnie po fakcie. słyszała, że jest daleko od ok. wykrzyczałam się do słuchawki. wykrzyczałam co mnie boli. tak głośno, że sama usłyszałam siebie.
potem zrobiłam sobie gorącego kakao i normalną kolację. zaopiekowałam się sobą... i zasnęłam.
a dziś? odżegnuję się od poczucia winy. wystarczy samobiczowania, krzyża. to po prostu już. pozamiatane.
są ludzie, którzy warci są pamięci.
---------------------------------
z samego rana starszy pan, mój sąsiad i prywatny dziadek zaśpiewał mi dygając przede mną tanecznie
"takiej dziewczynie do nóg się rzuca cały świat"
:) śmiałam się szczerze. spytałam go dlaczego ja sama wciąż w to nie wierzę, nie widzę tego.
powiedział, że  widocznie spotykam ślepych, nic nie wartych idiotów. i że gdyby tylko nie przyrzekł żonie na dobre i złe...

wtorek, 25 września 2012

męskość...pułapką


that love is all there is

That Love is all there is,
Is all we know of Love;
It is enough, the freight should be
Proportioned to the groove. 
                                                  Emily Dickinson

Miłość jest wszystkim, co istnieje,
To wszystko, co o niej wiemy;

Wystarczy - ciężar wozu musi
Stosowny być do kolein.
 

smak spokoju i otwartych oczu

jaki?
podobny do czystej wody, rześkiego powietrza, budyniowego światła kiedy słońce schodzi przeglądając się w oknach wieżowców. czuję wartość tego stanu.
żadne otępienie, ogłupienie.
ciężarki stopniowo odpadają. chodzę bez masek, staram się korzystać z bezwstydności. czasem towarzyszy temu niepewność, obawy... uśmiecham się do siebie nie znajdując odpowiedzi na pytanie "dlaczego nie?" i wchodzę w to przyglądając się sobie i wokół.
wiem, codzienności rytuały osłaniają nas maskami. tu mogę się zgodzić ...

"- czujesz, że przyglądam się Tobie? i widzę więcej niż sobie pokazujesz.
- tak... czuję... wiem.
- krępuje Cię to?
- wcześniej bym robiła uniki, wchodziła w role... teraz cieszę się że na Mnie patrzysz. kiedy są sytuacje niezręczne, z którymi sobie nie radzę, które napinają i plączą mnie... mówię Ci o tym bezwstydnie. i o tym jak są dla mnie trudne. tak jak ostatnio, kiedy wpadłam w panikę w towarzystwie Twoich znajomych.
nie śmiejesz się, nie wzdrygasz... mówisz że to nic, żebym się nie martwiła. więc się nie martwię i ... nie boję oceny. to nowe dla mnie, przestaję się bać oceniania i... dobrze mi z tym.
- to dobrze."
------------------------------------------------------------------------------
pisałam, że wczoraj rozmawiałam z wodzem o urlopie od niedzieli? nie pamiętam.
tak, dostałam wolne pod warunkiem zamknięcia tematu z sobotą włącznie.
nie mogę się doczekać wyjścia z lotniska na gorące słońce... piach i morze lazurowe...
w szkole średniej zaczęłam się kochać w kinie. taki teleporter w czasie do innej rzeczywistości, czyjejś historii, innych okoliczności...
magiczne było wychodzenie z kina po seansie. zwłaszcza zimą. kiedy wchodziłam po bilet świeciło słońce i chodniki były wilgotne od topniejącego śniegu, a po seansie wychodziłam nocą na trzaskający mróz i ulice oświetlone latarniami, często prószył śnieg zmieniając wszystko wokół po kalenice.
podróżom lotniczym towarzyszy podobne odczucie, odbierane wszystkimi zmysłami, namacalna zmiana rzeczywistości. tak, podniecam się na ten wyjazd. nie mogę się doczekać wieczorów na plaży, muzyki, tańca... nawet swojego śmiechu i beztroskiego czasu. zapachów, gwaru rozmów, kolorów...

a teraz wracam do swojej kreskówki.

poniedziałek, 24 września 2012

Głupich nie sieją... są wśród nas, czasem to też i my

muszę to raz jeszcze napisać. chcę by ten mój notes był mój. póki co jest mi potrzebny. potrzebuję tego miejsca dla siebie.

porysuję nieco, poniedziałek. ale we mnie jeszcze siedzi kilka słów do wylania z siebie.
właśnie po to jest ta stronka. głowa to nie śmietnik. a myślenie na głos pomaga mi ułożyć się na mój sposób z niektórymi emocjami, myślami. może stąd tu taki chaos? możliwe.

wysypię jeszcze nieco różności...
--------------------------------------------------------------------------------
a oto dla przykładu jak reaguje normalny facet:

ja: "kiedy robiłam sobie makijaż przypomniały mi się Twoje słowa "boję się, że na tym blogu będziesz jeszcze i o mnie pisała". chcę uspokoić Ciebie. o Tobie nie ma wzmianki i nie będzie. pisałam żeby uporać się z myślami kiedy było ich za dużo na moją głowę, a głowa wiadomo to nie śmietnik. pozdrawiam i lecę do moich rysowanek"
nowa znajomość: "żartowałem sobie, nie mam problemu z tym że mogłabyś o mnie pisać, nawet źle. pisz jeśli tylko będzie to tobie potrzebne."
-------------------------------------------------------------------------------
nadal  staram się spełniać swoje zachcianki, zachciewanki. włazić to tu to tam. sama lub z kimś kto ma na to w towarzystwie ochotę. wczoraj z kimś takim byłam na czytaniu sztuki. to już mój drugi raz. czasem żałuję, że wybrałam młotek zamiast słowa. ale im więcej ludzi poznaję tym więcej różnych wyborów widzę. większość miała rodziców co uszczęśliwili na siłę. nie wyszło tak najgorzej w moim przypadku. jedna z aktorek za to powiedziała "zawsze chciałam być archi... wstydziłam się za to jak rysuję". ironia losu.
wczorajsze czytanie podobało mi się. bardzo dobrze przygotowany spektakl o czymś, co mnie nie interesuje, co mnie nie porusza na tyle, bym chciała to oglądać w teatrze.  dla mnie teatr jest miejscem, gdzie szukam czegoś więcej od doczesnych problemów społeczno-politycznych.
w odróżnieniu do piątkowego czytania z udziałem autorki. niesamowity tekst, już teatr w Poznaniu sobie go klepnął na premierę. nie ma się co dziwić. jak dobrze pójdzie to i u nas będzie można go oglądać. oby, oby... ciekawie można go modelować. czytający słabo byli przygotowani, taka surówka przy zgaszonym świetle. ale to też dobry materiał na słuchowisko.
jeszcze co do wczoraj ... żałowałam, że nie mogę się przez godzinkę alkoholizować i wrócić pod teatr na instalację teatralną. ciekawie się zapowiadała. właśnie tak to czasem wygląda kiedy trzeba się liczyć z czasem towarzysza. tak, tak... noce niedzielno-poniedziałkowe bywają krótsze. a szkoda. bo włączyła mi się szwędaczka, noc pogodna i spokojna, a mi się chciało gadać i gadać... cóż, to nie był dyskutant. ale nie żałuję. dobrze czasem z ludźmi pobyć na powietrzu, nie tylko samej.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
ooo, uspokoiłam się nieco. już nie chcę grzebać się w wiadomościach dnia wczorajszego. to dobrze. niech się goi. powoli, w swoim czasie.
i tu zrobię sobie przerwę na pyszną kawę i kolejny odcinek rysowanki. 
widać, że gorzko mi się zrobiło? zrobiło. i żałośnie. ot, tęskno mi po ludzku. 

piątek, 21 września 2012

pożegnalismy się, nie dręcz mnie dłużej


już nie chcę...

chore pisanie? to często skróty myślowe, szkic na kolanie, pospieszna notatka uczuć, odczuć. czasem bolesny jęk. migawka, mignięcie, błysk. nienamacalne, na tyle szybkie by pomijać słowa w pełnych zdaniach. kilka ostrych kresek. niedopowiedzianych, bez waloru, światłocienia. pozbawione aspiracji choć nie beznamiętne.daleka jestem od oceniania tych rozsypanych łupin, porównywania z czymkolwiek wartościowym. ale....
faktycznie, kiedy przejrzeć poezję pod pewnym kątem, może się okazać przeglądem schorzeń.
emocjonalna dojrzałość? często może okazać się płaskim obrazkiem pozbawionym innych wymiarów lub właśnie jej brakiem.
swoją drogą... ileż smutku jest w szukaniu cienia kochanej osoby w innych twarzach. ile słabości w zaniechaniu, braku wyciągniętej dłoni.
żal... żałość... żałoba... żałożone ręce i żaciśnięte żwieracze wszelkie.

czwartek, 20 września 2012

kubeł zimnej wody...

ano dosłownie.
na klatce pojawiło się ogłoszenie: "w dniu 19.09.2012 nastąpi przerwa w dostawie ciepłej wody w godzinach 08-19:00". do dnia dziś nie ma ciepłej wody w kranie. muszę się do kogoś wprosić pod prysznic... nie za bardzo mam do kogo na dzień dziś. się pomyśli co z tym zrobić. z pewnością nie narażę się więcej na kubeł zimnej wody. dziś przy myciu włosów śpiewałam dla otuchy "hej mazury, mazzzury, mazzzu...rrry... popłyniemy tą łajbą z tekturrry..." ale więcej się nie dam na to nabrać, długo mną trzęsło. wiem, nie ma jak zimny prysznic. ale ja nie lubię cierpieć.
     wyjazd z osiedla też był karkołomny. ciepłociąg przerabiają, a w dodatku co dzień łamię przepisy przejeżdżając przez plac budowy węzła drogowego.
szef już nie podnosi głowy na mnie kiedy wchodzę spóźniona, jest wściekły i okazuje to.
na szczęście do mojej pracy póki co nie ma uwag. nie powiem, moja wydajność nieco spadła...

 -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
a oto horrorSCOPE jaki wpadł mi w łapkę:
To miesiąc szczerych rozmów. Już na początku września poczujesz chęć mówienia prawdy, wyjaśniania wszystkich nieporozumień i grania w otwarte karty. Znudzą Cię niedopowiedzenia i podchody. Tematy, które do tej pory były gdzieś spychane i odkładane na inny, bardziej dogodny moment, teraz weźmiesz na tapetę nie zwracając uwagi na okoliczności. Ta metoda się sprawdzi, osiągniesz dzięki temu całkiem dobre efekty. Szczególnie w związku zaprocentuje taka postawa. Uda się podjąć kilka ważnych decyzji i co najważniejsze będą one podjęte wspólnie i zadowolą obie strony. W pracy natomiast przekonasz się, że nie ma co się łudzić i liczyć na szybki awans lub podwyżkę. Przyciśnięty do muru szef wyjawi Ci kilka sekretów dotyczących firmy. Niestety jej ogólna kondycja nie jest najlepsza.
ha, coś w tym jest...

środa, 19 września 2012

Wystarczyłoby żebyś koło mnie był.

dziwne, że z takim kochaniem można chodzić po ulicach. oczy unoszę do góry mówiąc "pada deszcz". 
pada. 
dziś pada od rana. trudne do przełknięcia.

wtorek, 18 września 2012

w pracy...inne życie -schowek

a potem jeszcze słowo z nową znajomością.
cześć -> hej
jak minął weekend? uśmiechasz się dzisiaj? ja tak, chociaż niespecjalnie mam powody -> dlaczego nie masz powodów?
niespecjalnie mam,ale w tym korcu maku i fajne chwile były.  -> jak zwykle po spektaklu zapiłem, potem tańce, hulanki do rana, drugi spektakl, w niedzielę targi, na których się wystawialiśmy. ot i po weekendzie
 a u ciebie? do kiedy gracie blackbird? -> nie wiem, na razie 28 - 29
chciałabym raz jeszcze obejrzeć -> potem w październiku
aha, chciałabym żebyś zabrał mnie na próbę spektaklu.chciałabym zobaczyć jak pracujesz.oj... to nie do końca tak. nie chcę wbijać się w rolę twojego ogona, nic z tych rzeczy. po prostu, czy byłaby możliwość posiedzieć na widowni kiedy macie próbę? czy pozwoliłbyś i nikt nie miałby nic przeciw? -> jak będę robił Dziesionę to bardzo proszę. na pewnym etapie to jeszcze za wcześnie, ale potem oczywiście że tak
ok, cieszę się i trzymam za słowo. niedługo znajomy mnie zabierze na reżyserowanie lalek.ma małą trupę. wyśwarował się z dużej ekipy na tzw. swoje. a ja od jakiegoś czasu spełniam swoje zachcianki. -> to dobrze smile:)
też się cieszę. wracam do tematu tańca. już czas. tego też długo sobie odmawiałam, a teraz nie znajduję powodu żeby nie wrócić. wciąż jestem giętka wink;) -> bardzo :) A., muszę uciekać, robota mnie goni. odezwę się później. 
ja również. cześć ->  na razie.
na razie. pierwszy raz powiedziałeś do mnie po imieniu...

a teraz i ja zmykam. miłego dnia każdemu, kto dziś jeszcze ode mnie tego nie usłyszał.
-----------------------------------------------------------

i jeszcze słowo z nową znajomością...
mogę zająć chwilkę? -> mhm
miewasz napady lęku? może nie napady, ale stany lękowe. jakby ktoś silnie myślał, taki niepokój -> tak, miewam
nazywam to grubą babą, która na klatce piersiowej się rozsiada.co wtedy robisz? -> staram się przypomnieć skąd się to bierze. zracjonalizować
przypomnieć? w sumie mój sposób też do tego się sprowadza. całkiem niedawno się na mnie mościła
gruby babiszon. ok, nie przeszkadzam -> i skąd się wzięła? ta baba
myślę, że mogły to być myśli kogoś kto nie doczekał się dziś odpowiedzi na paskudny list. tak pomyślałam, bo nic więcej z taką siłą nie przyszło mi do głowy -> ale wiesz, że to nie myśli tej osoby, ale Twoje antycypowanie reakcji to powoduje?
nie, nie wiem.widzę, że nie wierzysz w telepatię ->  wierzę, ale nie zawsze
ja natomiast uważam, że coś w tym musi być ->  jeśli mogę coś wyjaśnić racjonalnie to wyjaśniam
tego inaczej nie potrafiłam wyjaśnić -> są sytuacje telepatyczne, których nie można inaczej wyjaśnić. ależ to proste. ktoś wysłał Ci paskudny list, tak?
a to odczucie poznałam. tak... ->  nie odpowiedziałaś, tak?
tak -> wiedziałaś, że ten ktoś oczekuje reakcji. po to się pisze paskudne listy, by wywołać reakcję 
nie, sądziłam że tym razem mu wystarczy -> to na tyle Cię męczyło, że powodowało niepokój.
nigdy nie wystarcza
rzadko odpowiadam, szkoda mi energii -> gdyby wystarczało, gdyby był obojętny to by nie pisał
raczej staram się unikać ciosów -> oczekuje reakcji i reakcję wywołał. tyle, że nie wygarnęłaś jemu, a wszystkie emocje poszły w Ciebie, stąd niepokój. reakcja podrażnionej kory nadnerczy 
coś w tym jest co piszesz. powiesz logika -> znajomość psychologii
oj, sporo wydajesz się o tym wiedzieć -> ja w ogóle sporo wiem :)
plus dla ciebie wink:) ->  to nawet dodatni wink;)
 a i skromniś z Ciebie -> i.   nie, po prostu znam swoją wartość. wiem co wiem, wiem jak wiele nie wiem.
ano, każde wie że są dodatnie i ujemne. teraz chciałam tylko uśmiechnąć Cię. nie droczę się ->
ale ja jestem cały czas uśmiechnięty smile:) tylko nie lubię nadużywać emotikonów
jasne -> przekąs?
nie -> no, widzisz jaka to jest uboga forma komunikacji
jeśli masz chwilkę to może uśmiech podtrzymać http://www.vice.com/pl/read/przerwa-na-reklame
prawda, to pisanie to uboga forma. powiedziałabym, że 2D. wolę trójwymiar -> muszę lecieć, mam pracę. na razie
ja również, zaraz 16:00. dzięki -> nie za ma co

zdecydowanie wolę trójwymiar .

poniedziałek, 17 września 2012

w pracy... inne życie


dość już samych boleści mojego serducha.

na marginesie kolejna kreska wstawiona w piętaszkową tablicę. kto wie o co chodzi ten już to widział z raz. każdego dnia otwieram komunikator i stawiam kreskę na uwspólnionym rysunku. na liście swoich kontaktów młody mnie zablokował, ale swego czasu na tej kartce razem rysowaliśmy do siebie. taka tablica, która teraz pełni rolę kalendarza po rozstaniu.

a teraz poszerzam obraz... moich okoliczności.
wiem, nie pisałam o nowej znajomości. w te pędy się poprawię jak złapię chwilkę dla siebie.
a teraz? teraz siedzę za biurkiem. nie ma mojego kolegi, więc obrobić rysunek muszę za dwoje w ramach zadanego czasu.
mój kolega to stara pierdoła, z którym dzielę pokój naszej pracowni. dwa biurka połączone szczytkami na 8 godzin każdego dnia. dzielone humory, troski, beztroski... ludzie stają się sobie bliżsi. działa zasada rodziny i współpracowników się nie wybiera.

dziś go nie ma. puste krzesło straszy narzuconą na oparcie bluzą.
nie wolę pustych krzeseł. za mną stoi takie jedno. krzesło mojej szefowej, która odeszła około rok temu. boję się śmierci, boję się, że nas zaskakuje i jest kategoryczna. wolę brak konsekwencji.
więc mój kolega był skoro świt w pracy, ale dostał telefon z domu. żona zadzwoniła i zaczęła panikować. najadła się tabletek chcąc ze sobą skończyć. potem wystraszyła się, że może jej się udać.
dziwne, ludzie czasem lgną do celu i witając się z gąską wpadają w histerię.
to niemal jak mój związek z młodym.

co tu u mnie jeszcze? biurko, monitor, kawa i klawiatura do niej zamiast papierosa.
krótka rozmowa z koleżanką.
hej :) -> hejka
kiedy wpadacie do mnie? -> ooo, teraz najszybciej we październiku, bo w przyszły weekend panieńskie i nastepny wesele :) a co u Ciebie?
no i dobrze! ;) w październiku jest okazja do picia ->  jaka? :)
chociaż na to zawsze się okazja znajdzie -> seseses

ja będę o rok starsza :( trzeba będzie sie zapić ;) -> heheheh i dobrze! kolejny rok zaliczony! :)
no i dobrze ci taaaak! stara pierdoło, tak? -> a którego dokładnie?
kolejna bramka zdobyta ;) no i jeszcze ktoś ma urodzinki. a to byłby numer! wpadamy znienacka do niego całą bandą z torcikiem jak dziecku i wódeczką mniam.... jak za studenckich czasów. ok, do roboty -> hehehehe
sesesese -> dobra! pomysł świetny! będę myśleć..
Tonia.... -> co?
chce mi się do ciebie! :) -> cieszę się :)
dobre! ok, zmykam i zabieram ze sobą tą moją gębę uśmiechniętą -> :)
buziak ->  buziak



a teraz i ja zmykam. miłego dnia każdemu, kto dziś jeszcze ode mnie tego nie usłyszał.
zdecydowanie wolę trójwymiar .

Re: face_4


     a tymczasem to co we mnie...  
     nie znam się na muzyce, szkoda.
     fragment obok, przez przypadek
     w moje ręce wpadł.
     dobrą jest ilustracją na to co we mnie.
     tymczasem....
     swoją drogą niesamowity kawałek.

sobota, 15 września 2012

nowa znajomość

nie zagarnęła mojej uwagi, nie kradnie serca... wniosła inną perspektywę. i jeśli można zapowiedzieć kolejny wpis to skrobnę, że nie sądziłam że los sobie tak zakpi ze mnie, że z siebie zakpiłam.

poniedziałek, 10 września 2012

spotkanie wieczorem...

czy jestem gotowa by się spotkać z innym mężczyzną?
nie wiem.
wiem, że brak mi drugiego człowieka. energii zwrotnej. nie chcę się wieszać na nikim, nigdy więcej. zawsze mogę w trakcie powiedzieć, że dla mnie za wcześnie.

piątek, 7 września 2012

co się dzieje? wpadam po uszy...

... póki co piszemy.

zaraz tu uzupełnię, bo nazbierało się

jak ja się boję, że:
- zabawa słowami kiedy rozmawiamy, podekscytowanie
- wylądujemy w łóżku
- że na wszystko jest jeszcze za wcześnie
- nie mogę się skupić na pracy, cholerne roztargnienie

jak dobrze, że:
- to duży facet
- ma wspaniałe zajęcie i zainteresowania, jest energetyczny i energetyzujący
- to on mnie wypatrzył, wyszukał, zaczepił
- jest zdecydowanym zdobywcą

środa, 5 września 2012

dziękuję, moi drodzy

przypomniałam sobie przy porannej kawie najtrudniejsze chwile po rozstaniu. dużo mnie to kosztowało, było strasznie, mój własny armagedon. przetrwałam.oj, naszło mnie teraz i zrobię to.
dziękuję każdemu kto wisiał ze mną na telefonie kiedy było źle. czasem tak, że krztusiłam się w spazmach histerii i odruchu wymiotnym, zalewałam łzami, krzykiem, jękiem. dzięki, że nie byłam z tym sama. dzięki za wpadanie do tego okna, za późniejszy odzew i brak odzewu.
dobrze być na tym świecie z bliskimi, nawet jeśli nie wszystkie imiona ich są mi znane.
będzie dobrze.... chyba ;)

a jednak nie przyśniło mi się to...

zaspałam z rana... ale już od dawna nie wpadam w panikę z tego powodu.
kiedyś... zerwałabym się na równe nogi, gubiłabym w pośpiechu nogi pędząc do łazienki. ręce latałyby mi same ze szczoteczką po zębach w trakcie pospiesznej toalety. wpadłabym rozedrgana do pracowni ze łzami w oczach i przepraszam na ustach. to już było.
teraz raczej się zastanawiam co też się działo, że potrzebowałam wykraść kawałek poranka poduszce.

przyszłam do pracy, z pyszną kawą rozpoczęłam dzień od ględzenia z ludźmi. szefa nie było. niektóre sprawy mają w naturze samorozwiązywalność, tylko trzeba dać im szansę. zatem nie ma złości szefa i szukania usprawiedliwienia przy spotkaniu się naszych spojrzeń.

wtorek, 4 września 2012

kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością,

pisząc przypomniał mi się tekst Agnieszki Osieckiej

"A gdy się zejdą, raz i drugi,
kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością,
bardzo się męczą, męczą przez czas długi,
co zrobić, co zrobić z tą miłością?
On już je widział, on zna te dziewczyny,
z poszarpanymi nerwami, co wracają nad ranem nie same,
on już słyszał o życiu złamanym.
Ona już wie, już zna tę historię,
że żona go nie rozumie, że wcale ze sobą nie śpią,
ona na pamięć to umie.
Jakże o tym zapomnieć? Jak w pamięci to zatrzeć?
Lepiej milczeć przytomnie i patrzeć.

      Czy te oczy mogą kłamać? Chyba nie!
      Czy ja mógłbym serce złamać? I te pe...
      Gdy się farsa zmienia w dramat, nie gnam w kąt.
      Czy te oczy mogą kłamać? Ależ skąd!

A gdy się czasem w życiu uda
kobiecie z przeszłością, mężczyźnie po przejściach,
kąt wynajmują gdzieś u ludzi
i łapią, i łapią trochę szczęścia.
On zapomina na rok te dziewczyny z bardzo długimi nogami,
co wracają nad ranem nie same.
Woli ciszę z radzieckim szampanem.
Ona już ma, już ma taką pewność,
o którą wszystkim wam chodzi.
Zasypia bez żadnych proszków, wino w lodówce się chłodzi.
A gdy przyjdzie zapomnieć i w pamięci to zatrzeć?
Lepiej milczeć przytomnie i patrzeć."