sobota, 11 kwietnia 2015

świetliki i pierścionek z diamentem

Diament, pierścionek zaręczynowy...
ale tak naprawdę to o co w tym chodzi?
Kłopotliwy temat dla kogoś z zaburzeniem, które skazało na wiele zastępczych mechanizmów by tylko ochronić się przed oddaniem, bo to przecież łączy się z ryzykiem straty i odrzucenia.
Dla kogoś kto zupełnie niedawno po raz pierwszy zaryzykował i otworzył się i odważył doświadczyć w pełni zakochania, oddania bez warunków, oddychał pełną piersią... i nagle zabrakło tchu, bo dostał w twarz "lateksowymi rękawiczkami".
ale nie o tym przecież chciałam...

Mimo, że już dane mi było widzieć oczy pełne miłości i słyszeć drżący głos pytający czy zostanę u boku by razem żyć... i deklarację tę przypieczętowaliśmy złotem na palcu to...
Dziś nie rozumiałam nic z tego.
Zaczęłam szukać informacji, czytać.

cdn...

(21.04. - wciąż szukam, myślę, czytam, myślę... obracam swój na palcu. cały się mieni, rzuca refleksy niczym świetliki)

26.04 - rozmowa z Niką o znaczeniu zaręczyn... okazuje się, że pełnym zdaniem zdefiniowałam oświadczyny uwieńczone pierścionkiem ze zwyczajowym diamentem.

Oświadczyny to wyraz gotowości mężczyzny do założenia rodziny i wzięcia na siebie pełnej odpowiedzialności za nią. Pierścionek to pierwiosnek starań. Oto On ofiarowuje kamień czysty i szlachetny, by Ona zawsze pamiętała  o Jego intencjach.
Obecny związek w miarę rozwijania się doszedł do miejsca, w którym potrzebowałam określenia celu. Chciałam by emocjonalne ryzyko wiązało się z czymś więcej... poza uwspólnionym łóżkiem, dachem i  portfelem. Może chciałam by mężczyzna podjął się wysiłku i zdefiniował, może chciałam by wystarał się o tę poważną kosztowność... żeby tym razem odbyło się wiele zgodnie z "tradycją".
Możliwe, że to kolejny przejaw asekuracji z mojej strony. Tym razem próbuję zaufać ludowej mądrości i utartym zwyczajom... mam nadzieję że pewne gesty i obrzędy niosą za sobą właściwą wagę, nie zdezaktualizowały się jeszcze... a może staram się zaczarować los...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz