wtorek, 5 maja 2015

tęsknota co nie przemija

Mówią, że czas leczy rany. Mówią różne rzeczy. Ile głów tyle mów.
Czy znacie tęsknotę co nie przemija?
Pokochałam kiedyś pewnego mężczyznę, już nie jesteśmy razem ... a nadal noszę w sobie kochanie ... i pustkę po nim.
Czy to normalne? Najwidoczniej dla mnie normalne.
Czasem rozdziera mnie w środku brak. Jeden wielki brak po Nim, tęsknota... Czasem dopada wszystko co było w Nim bliskie i zapiera dech w piersi, powala z nóg własna słabość. Z kilku związków, w których byłam tylko ten jeden noszę w sobie. Nie był moim pierwszym mężczyzną. Oho, nawet teraz pamiętam tę chwilę, kiedy pokochałam... niemal słyszę jego tembr głosu z tamtych dni.
Mogłabym gdybać co by było gdybym stanęła w jego drzwiach...
Wiem, że tamten etap zakończył się rozstaniem. Minęło sporo czasu. Inny mężczyzna obok, a z nim plany. Przeraża mnie myśl, że oto u mego boku może być ktokolwiek przy kim mi dobrze, z kim nie najgorzej.
Wszystkie bzdurne frazesy o przeznaczeniu sobie, o miłości... okazują się być resztką nieprzyzwoicie romantycznych lektur czytanych w młodości.
A może właśnie to kochanie co we mnie nie zgasło jest najlepszym dowodem na to, że czasem zdarza się coś do grobowej deski i niekoniecznie ma się szczęście dzielić ze sobą całe życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz