sobota, 29 września 2012

wyjazd i pomyłka, cała ja...

wczoraj położyłam się o czwartej z powodu ogłoszenia, które opracowywałam i publikowałam w sieci. wyszło cudeńko. masę czasu pochłonęło.
wstałam o szóstej, ale pomyliła mi się... to nie była wolna sobota. powiem tyle, że nie powinnam była mościć się na drugim boczku. uniknęłabym okrzyku ok.godz.10 "cholera! zaspałam...."
no i kolejna omyłka... dopiero wczoraj do mnie dotarło, że  mój wyjazd zamiast z niedzieli na poniedziałek jest z soboty na niedzielę (!), przecież o 06:00 mam samolot. no żesz...
miało być dobrze, a wyszło jak zawsze.
zatem dziś wszystko na raz, na czas, istny pożar w burdelu...
"ale za to niedziela... niedziela będzie dla nas"
oby, oby.

nie biorę kompa, w tel. też póki co nie mam netu. to załatwię po powrocie.
pakuję (o ile zdążę) książkę, pożyczony aparat (własny też sobie po powrocie organizuję)...
mnóstwo letnich fatałaszków - jedyne kryterium to minimum textyliów na rzecz sznurków, koralików... w tym roku wszystko w szafie leżało. cóż, nadszedł czas na wietrzenie szafy przed zimą ;)
szpilki, sandały, okulary, kremy z filtrem, pogodę ducha i przewodniki ... i jeszcze raz szpilki.
to do za tydzień  :*
----------------------------------------------------------------------
dziś Nika chwilkę rozmawiała ze mną:
- dość,
dość [poezji i górnolotności a propos młodego i ciebie]. to jest już za poważne na takie dyry. nie chce żebyś skończyła jak X.
- racja. dość. dziś w nocy wyjeżdżamy. teraz rozumiesz jaki sajgon bywał we mnie
-  właśnie ..WAKACJE
 - wa_ka_cje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz