wtorek, 25 września 2012

smak spokoju i otwartych oczu

jaki?
podobny do czystej wody, rześkiego powietrza, budyniowego światła kiedy słońce schodzi przeglądając się w oknach wieżowców. czuję wartość tego stanu.
żadne otępienie, ogłupienie.
ciężarki stopniowo odpadają. chodzę bez masek, staram się korzystać z bezwstydności. czasem towarzyszy temu niepewność, obawy... uśmiecham się do siebie nie znajdując odpowiedzi na pytanie "dlaczego nie?" i wchodzę w to przyglądając się sobie i wokół.
wiem, codzienności rytuały osłaniają nas maskami. tu mogę się zgodzić ...

"- czujesz, że przyglądam się Tobie? i widzę więcej niż sobie pokazujesz.
- tak... czuję... wiem.
- krępuje Cię to?
- wcześniej bym robiła uniki, wchodziła w role... teraz cieszę się że na Mnie patrzysz. kiedy są sytuacje niezręczne, z którymi sobie nie radzę, które napinają i plączą mnie... mówię Ci o tym bezwstydnie. i o tym jak są dla mnie trudne. tak jak ostatnio, kiedy wpadłam w panikę w towarzystwie Twoich znajomych.
nie śmiejesz się, nie wzdrygasz... mówisz że to nic, żebym się nie martwiła. więc się nie martwię i ... nie boję oceny. to nowe dla mnie, przestaję się bać oceniania i... dobrze mi z tym.
- to dobrze."
------------------------------------------------------------------------------
pisałam, że wczoraj rozmawiałam z wodzem o urlopie od niedzieli? nie pamiętam.
tak, dostałam wolne pod warunkiem zamknięcia tematu z sobotą włącznie.
nie mogę się doczekać wyjścia z lotniska na gorące słońce... piach i morze lazurowe...
w szkole średniej zaczęłam się kochać w kinie. taki teleporter w czasie do innej rzeczywistości, czyjejś historii, innych okoliczności...
magiczne było wychodzenie z kina po seansie. zwłaszcza zimą. kiedy wchodziłam po bilet świeciło słońce i chodniki były wilgotne od topniejącego śniegu, a po seansie wychodziłam nocą na trzaskający mróz i ulice oświetlone latarniami, często prószył śnieg zmieniając wszystko wokół po kalenice.
podróżom lotniczym towarzyszy podobne odczucie, odbierane wszystkimi zmysłami, namacalna zmiana rzeczywistości. tak, podniecam się na ten wyjazd. nie mogę się doczekać wieczorów na plaży, muzyki, tańca... nawet swojego śmiechu i beztroskiego czasu. zapachów, gwaru rozmów, kolorów...

a teraz wracam do swojej kreskówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz