środa, 5 września 2012

a jednak nie przyśniło mi się to...

zaspałam z rana... ale już od dawna nie wpadam w panikę z tego powodu.
kiedyś... zerwałabym się na równe nogi, gubiłabym w pośpiechu nogi pędząc do łazienki. ręce latałyby mi same ze szczoteczką po zębach w trakcie pospiesznej toalety. wpadłabym rozedrgana do pracowni ze łzami w oczach i przepraszam na ustach. to już było.
teraz raczej się zastanawiam co też się działo, że potrzebowałam wykraść kawałek poranka poduszce.

przyszłam do pracy, z pyszną kawą rozpoczęłam dzień od ględzenia z ludźmi. szefa nie było. niektóre sprawy mają w naturze samorozwiązywalność, tylko trzeba dać im szansę. zatem nie ma złości szefa i szukania usprawiedliwienia przy spotkaniu się naszych spojrzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz