...ciężko się nie zgubić, niestety."
zaczęłam dzień od rozmowy z koleżanką. coraz trudniej wytłumaczyć swoje dziwaczne zachowania bliskim bez wywalania prawdy o sobie. ale to dobrze, bo ćwiczę się w chodzeniu bez maski przyzwoitości i życiowego ogarnięcia. mam dość udawania. niech ocenia kto chce i jak chce. nie trzeba się mnie bać, więc nie powinnam się wstydzić, że jestem człowiekiem co czasem nabije innym guza, czasem sobie.Trudno sobie radzić zostając. pewnie niczego nowego nie odkrywam. łatwiej jest odchodzić, chociaż i tu pojawiają się decyzje o pozostawieniu drugiej, dotychczas bliskiej osoby w potrzebie, skazanie na trudne chwile, na porzucenie. jeszcze trudniej jest jednak żyć w trójkącie, w którym jest się porzuconą i zostawia się. trójkąt, figura geometrycznie czasowo zmienna mam nadzieję.
odejść od mężczyzny, z którym już nie byłam szczęśliwa i któremu już szczęścia nie dawałam - tego nie potrafiłam zrobić konsekwentnie. wiele straciłam, skrzywdziłam kogoś kto zaczął mi być bliski jak nikt przedtem. bałam się tego kroku, odwrócenia się od wcześniejszego związku, który był wieloletnim wspólnym wzrastaniem a w którym też i karleć nam przyszło pod przykrywką wypracowanych pozorów, krzywdzącej ciszy i wrzasków pretensji.
bałam się skorzystania z uczucia, któremu opierając się nie mogłam się oprzeć a którego nie przyjęłam. czuję, że z dnia na dzień jestem bliższa temu by się temu wprost przyglądać, zacząć o tym myśleć na głos, mówić, zmierzyć się. nie potrafię nazwać, nie rozumiem, ale jakaś część we mnie wciąż to przeżywa. te osiem lat bycia razem. ta część mnie, którą ostatnie lata karano milczeniem, która zamilkła zagryzając w sobie porażki, która nauczyła się żyć na dywanie pod który podmiata się niedokończone rozmowy, problemy i to, że boli i nie jest szczęśliwa.
nigdzie nie biegam ostatnio. nie pozwalam sobie na żaden desperacki ruch poza tabletką uspokajającą. poza obudzeniem kobiety, obudził zagrzebane tęsknoty, nieco pasji przypomniał, a przede wszystkim obudził mnie. zdałam sobie sprawę z części ograniczeń w jakich tyle czasu tkwiłam.
dlaczego? nie wiem, cicha zgoda - wygoda. teraz chcę popracować nad sobą by już się nie wieszać nikomu na szyję, nie czekać ze swoim życiem przepuszczając wszystkich przed sobą a potem żyć pretensją że zostałam. nie chcę tak żyć.
powiem szczerze, boję się że tylko na tyle mnie stać. ale postaram się, a może już się staram.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz