... zmienia się wokół czy tego chcę czy nie, wiem. zapach dojrzałego lata wrócił na szczęście, a już chwilami wydawała się zapowiadać w powietrzu jesienna nuta. zaczynam podglądać rówieśników i życie wokół nich. nie ograniczam się przy tym do ankietowania z podstawowej jednostki społecznej jaką jest rodzina - ma/nie ma. wstyd ale skorupa spękała i dziurami podglądam czym inni ludzie żyją.
jakbym godziła się ze świadomością, że mój pęd ku realizacji życiowych planów na nic się zdał do tej pory i na niewiele może zdać. zaczęłam mieć dość własnego marginesu i ograniczeń, światka ciasnego który sobie stworzyłam i którego dawno nie otwierałam. zaczynam czuć wewnętrzny przymus ruszenia się, poruszenia raczej. nie mówię o rewolucjach, zmianach - to za duże słowa. mówię o kapitulacji i wyjściu do ludzi. tylko co ja mam im powiedzieć tymi przerażonymi oczyma.
zaczynam formułować chcenia i ciągnące się za nimi bojaźnie.
i wciąż noszę pustkę po nim, boli i dławi.gdyby stanął przede mną spytałabym "czemu tak długo".
jakbym godziła się ze świadomością, że mój pęd ku realizacji życiowych planów na nic się zdał do tej pory i na niewiele może zdać. zaczęłam mieć dość własnego marginesu i ograniczeń, światka ciasnego który sobie stworzyłam i którego dawno nie otwierałam. zaczynam czuć wewnętrzny przymus ruszenia się, poruszenia raczej. nie mówię o rewolucjach, zmianach - to za duże słowa. mówię o kapitulacji i wyjściu do ludzi. tylko co ja mam im powiedzieć tymi przerażonymi oczyma.
zaczynam formułować chcenia i ciągnące się za nimi bojaźnie.
i wciąż noszę pustkę po nim, boli i dławi.gdyby stanął przede mną spytałabym "czemu tak długo".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz