poniedziałek, 25 czerwca 2012

bliskich może brakować

tak, czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo.
osoby zaufane, ciepłe, radosne. takie co niewidziane kilka lat otwierają drzwi i uśmiechem mówią "no, nareszcie jesteś".
łzy wzruszenia obmywają mostek, że aż piecze, zwłaszcza kiedy wydaje mi się czasem że już nic dobrego przede mną, a ludzie bliscy są zwłaszcza w telefonie.
tuleniom nie było końca. jakby ciało zbierało zaległe ciepło.

odwiedziłem przyjaciół na mazurach. on/ona - Tonia / Tom i mała Tira.
na dzieciach widzimy najlepiej mijający czas.  minęły już 2 lata na kontakcie telefoniczno-internetowym. jednak należę do macantów, którzy zdejmując włos z ramienia lub odgarniając przyjaciółce włos z czoła cieszą się z obcowania z ciepłem osoby.
podglądam ich, to jak budują relacje między sobą, dzieckiem, byłymi partnerami i rodziną.
a rodziny liczne i pełne zawirowań, bliskości. rok mieszkałam i pracowałam w tym ulu.
różnie bywało, z niektórymi nawet ciężko.
bo ja z domu jestem dalekich sobie ludzi, którzy do siebie długo dorastają trzęsąc się z zimna przy sobie postukują namarzniętą zbroją.
a teraz mam okazję nadal bywać blisko bliskich.
zmykam....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz