jestem. przetrwałam piątek, chociaż było trudno. obrazek? rozmowa z siostrą:
"WIESZ, jak tylko przyjedziesz i sie spotkamy chcę żebyś mnie wzięła jak dziecko na kolana i utuliła, da się? kocham moją młodszą siostrę na pomarańczowo". "Kochanie utulę Cię najmocniej jak umiem, obiecuje. Kocham Cię. jestem w parku z psem kumpeli. strasznie chciałabym mieć kiedyś psa, ale dopiero jak będę żyć z K. na jednych metrach". "mam nadzieję, że marzenia ci się spełnią, że będziesz mądrzejsza ode mnie w stosunku do ludzi i życia, już jesteś"."słabo mi to wychodzi, ale staram się". "strasznie się czuję. nic to, nie chcę o tym, bo nachodzi mnie odruch wymiotny. wywraca mnie na lewą stronę. wczoraj, jak dzwoniłaś ...
dokopałam sobie w miękki brzuszek. ostatni raz. nie mam złudzeń." "nie ułatwiasz sobie. niezłe mam wyczucie. nie kładź sobie kamieni pod nogi na siłę". "po tym pogrzebie pomyślałam, że życia szkoda, smutek mnie dobił a propos krótkiego życia i tego, że chcę z nim być. ale on mi powiedział krótko, że nie interesuje go moje życie i moje problemy, skopałam sobie łeb. łudziłam się, że może jak dałam mu spokój to myślał o mnie". "to rozumiem, ale dobrze wiesz ze to nie jest rozwiązanie. daj sobie czasu, czasu i jeszcze raz czasu..", "on powiedział, że nie myśli i robi wszystko żeby do tej przeszłości nie wracać", "skoro nie myśli, to i Ty przestań. zmuś się do tego, potem będzie łatwiej". "i żebym usunęła się z jego życia bezwzględnie, żebym miała na uwadze, że on ma ze sobą sporo pracy w swoim życiu i tylko jego własne życie go interesuje, nic więcej. zmuszam się, ale przeszłam szok, po prostu długotrwałe porażenie prądem". "jesteś bardzo silna, weź 3 głębokie oddechy. jasne, rozumiem. szkoda Twoich nerwów i łez. jeszcze tego będzie żałował". "pytałam jak on sobie poradził z uczuciem, chociaż wiem, że od kiedy go odpychałam to przy mnie przeszedł fazy odejścia. a on, że dobrze ma dobrane leki, więc pytam czy ten schiz na moim punkcie to była choroba? to, że go pokochałam, to uległam jego objawom?"
tak właśnie wyglądała ta forma przetrwalnikowa. -------------------------------------------------------------------------------------------------
sobota pracowita na działce z zadartą głową. malowanie sufitów i dużo myśli dużo spokojniejszych o tym co wokół mnie teraz, co było... dopiero zaczęłam sobie uzmysławiać do jakiego stanu się doprowadziłam. może dobrze, że się obudziliśmy.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
niedziela pracowita, spędzona w mieszkaniu. myśli nie dawały spokoju. z rana wpadałam w dół i wisiałam w tym letargu do południa. potem powoli zaczęłam usuwać rzeczy ze swojej drogi, zaczęło to przypominać sprzątanie i rzeczywiście, przeszło w szaleństwo domywania wszystkiego łącznie z oknami. program był raczej minimum, żadne tam wiosenne porządki, raczej wydrapywanie dziur widokowych. mycie szyb żeby światło wpadło na podłogę. mycie podłogi, żeby stopy nie filcowały się na niej. no i w głowie dalej przerabiałam dane. dużo myślałam, w wielu kierunkach na raz. no i padłam zmęczona do łóżka.
były wrócił z morza, o północy rozległ się dzwonek do drzwi. ledwo żywy człowiek z podróży, który ostatnie dwa tygodnie raz na jakiś czas telefonował opowiadając o półwyspach, cieśninach, morświnach, nocy polarnej. było to jak pocztówka od wuja Mata z podróży. dostałam miłą niespodziankę - śmieszny fartuch kuchenny do mojej kolekcji i korek do butelki ze ślicznym krzyżem celtyckim. lubię dostawać podarki, oj lubię jak dziecko.
z tą znajomością również mam niepoukładane, czas najwyższy będzie i tę zasłonę zedrzeć. upadnie ostatni bastion. co przede mną? nie wiem, wciąż jestem w ciemnym pokoju i zaczepiam się jak widać.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
poniedziałek. po pracy uzupełniłam wcześniejszy post a potem pojechałam do mamy i siostry. dobrze, że w końcu kotary opadają i mogę bezwstydnie mówić z rodziną o tym kim jestem, jaka jestem, co zrobiłam, co chcę zrobić. dobrze, że mam w końcu mamę też i dla siebie. bo powiem w sekrecie, że dobrze mieć w mamie mamę. już z nią nie walczę, opieram się i staram się być oparciem.
"WIESZ, jak tylko przyjedziesz i sie spotkamy chcę żebyś mnie wzięła jak dziecko na kolana i utuliła, da się? kocham moją młodszą siostrę na pomarańczowo". "Kochanie utulę Cię najmocniej jak umiem, obiecuje. Kocham Cię. jestem w parku z psem kumpeli. strasznie chciałabym mieć kiedyś psa, ale dopiero jak będę żyć z K. na jednych metrach". "mam nadzieję, że marzenia ci się spełnią, że będziesz mądrzejsza ode mnie w stosunku do ludzi i życia, już jesteś"."słabo mi to wychodzi, ale staram się". "strasznie się czuję. nic to, nie chcę o tym, bo nachodzi mnie odruch wymiotny. wywraca mnie na lewą stronę. wczoraj, jak dzwoniłaś ...
dokopałam sobie w miękki brzuszek. ostatni raz. nie mam złudzeń." "nie ułatwiasz sobie. niezłe mam wyczucie. nie kładź sobie kamieni pod nogi na siłę". "po tym pogrzebie pomyślałam, że życia szkoda, smutek mnie dobił a propos krótkiego życia i tego, że chcę z nim być. ale on mi powiedział krótko, że nie interesuje go moje życie i moje problemy, skopałam sobie łeb. łudziłam się, że może jak dałam mu spokój to myślał o mnie". "to rozumiem, ale dobrze wiesz ze to nie jest rozwiązanie. daj sobie czasu, czasu i jeszcze raz czasu..", "on powiedział, że nie myśli i robi wszystko żeby do tej przeszłości nie wracać", "skoro nie myśli, to i Ty przestań. zmuś się do tego, potem będzie łatwiej". "i żebym usunęła się z jego życia bezwzględnie, żebym miała na uwadze, że on ma ze sobą sporo pracy w swoim życiu i tylko jego własne życie go interesuje, nic więcej. zmuszam się, ale przeszłam szok, po prostu długotrwałe porażenie prądem". "jesteś bardzo silna, weź 3 głębokie oddechy. jasne, rozumiem. szkoda Twoich nerwów i łez. jeszcze tego będzie żałował". "pytałam jak on sobie poradził z uczuciem, chociaż wiem, że od kiedy go odpychałam to przy mnie przeszedł fazy odejścia. a on, że dobrze ma dobrane leki, więc pytam czy ten schiz na moim punkcie to była choroba? to, że go pokochałam, to uległam jego objawom?"
tak właśnie wyglądała ta forma przetrwalnikowa. -------------------------------------------------------------------------------------------------
sobota pracowita na działce z zadartą głową. malowanie sufitów i dużo myśli dużo spokojniejszych o tym co wokół mnie teraz, co było... dopiero zaczęłam sobie uzmysławiać do jakiego stanu się doprowadziłam. może dobrze, że się obudziliśmy.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
niedziela pracowita, spędzona w mieszkaniu. myśli nie dawały spokoju. z rana wpadałam w dół i wisiałam w tym letargu do południa. potem powoli zaczęłam usuwać rzeczy ze swojej drogi, zaczęło to przypominać sprzątanie i rzeczywiście, przeszło w szaleństwo domywania wszystkiego łącznie z oknami. program był raczej minimum, żadne tam wiosenne porządki, raczej wydrapywanie dziur widokowych. mycie szyb żeby światło wpadło na podłogę. mycie podłogi, żeby stopy nie filcowały się na niej. no i w głowie dalej przerabiałam dane. dużo myślałam, w wielu kierunkach na raz. no i padłam zmęczona do łóżka.
były wrócił z morza, o północy rozległ się dzwonek do drzwi. ledwo żywy człowiek z podróży, który ostatnie dwa tygodnie raz na jakiś czas telefonował opowiadając o półwyspach, cieśninach, morświnach, nocy polarnej. było to jak pocztówka od wuja Mata z podróży. dostałam miłą niespodziankę - śmieszny fartuch kuchenny do mojej kolekcji i korek do butelki ze ślicznym krzyżem celtyckim. lubię dostawać podarki, oj lubię jak dziecko.
z tą znajomością również mam niepoukładane, czas najwyższy będzie i tę zasłonę zedrzeć. upadnie ostatni bastion. co przede mną? nie wiem, wciąż jestem w ciemnym pokoju i zaczepiam się jak widać.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
poniedziałek. po pracy uzupełniłam wcześniejszy post a potem pojechałam do mamy i siostry. dobrze, że w końcu kotary opadają i mogę bezwstydnie mówić z rodziną o tym kim jestem, jaka jestem, co zrobiłam, co chcę zrobić. dobrze, że mam w końcu mamę też i dla siebie. bo powiem w sekrecie, że dobrze mieć w mamie mamę. już z nią nie walczę, opieram się i staram się być oparciem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz