napiszę mimo wstydu i chęci zaszycia w niepamięci.
wróciłam z działki. nie do końca do mnie docierało to co się stało brew mojej woli, a jednak się stało z moim udziałem.
wróciłam i szłam w górę schodami do białych drzwi. porysowanych innymi incydentami. napiszę wprost, bez uników. przepraszam jeśli zgorszę. przepraszam jeśli wyzwie mnie ktoś od najgorszych, przepraszam, bo wyzwano mnie tej nocy i ja sama nie mogłam przestać siebie wyzywać, wyszydzono jak zdeformowaną małpę. postaram się być bezstronna, ale czy to możliwe kiedy piszę to ja, małpa -którą dziś te potwory obfotografowały.
pójdę, schowam się u przyjaciela. to było jeszcze bardziej nieodpowiedzialne. weszłam do jego mieszkania, spał. zerwał się na równe nogi wystraszony sytuacją. piliśmy wino a ja płakałam. prosiłam żeby nie pytał o powody, żeby mi uwierzył na słowo, że jestem szmatą, którą się nawet nie myje piedestałów. mówiłam że nisko upadłam. zapewniał, że to nie jest prawda, że mnie kocha i chce ze mną żyć. chce znów spróbować budować ze mną swoje życie, ale nie wie co ma o tym myśleć, boi się. sięgnął po telefon i pokazał nieodebraną rozmowę o godz.00:30 od numeru z końcówką 133. powiedział, że ma już trzy numery, których się boi ale tego też się boi. powiedziałam, że nie znam ale mogę sprawdzić ten numer w telefonie. sprawdziłam teraz, nie mam takiego numeru w kontaktach. mówiłam mu, że jest moim przyjacielem i że jest jeszcze Nika i moja siostra, że ufam na śmierć i życie. poprosiłam o to by zawsze był mi przyjacielem, powiedział, że stara się. mówiłam, że jest ze mną źle i muszę wrócić do lekarza i leczyć się, bo nie chcę tak żyć.
połykałam łzy zapijane winem. pytałam dlaczego jest mi tak trudno, dlaczego jestem emocjonalnie dzieckiem, które nauczono poruszania się w świecie dorosłych. dlaczego nie wiem nawet co czuję i czego chcę, dlaczego to wszystko mnie przerasta i boję się śmiertelnie. dopiliśmy butelkę i położyliśmy się spać.
z rana był bardzo zdenerwowany, podał kawę, zgodził się na papierosy. powiedział, że nie jest mu obojętna ta nocna scena kiedy to ja przyszłam do przyjaciela, że wróciło zdenerwowanie, a już bywał spokojny. prosiłam, żeby nie dopytywał, że to musi zostać moje, żeby się nie martwił, bo raczej już nie ma czym.
krzywo się uśmiechnął.
a mnie dławił żal.
wziął na kolana i zaczął nucić kołysankę. rozpłakałam się. właśnie to miejsce dla mnie, wróciłam do domu.
zaczął podrzucać mnie nieco do góry tak jak się postępuje z dziećmi żeby je uśmiechnąć. "nie dobrze", "nie lubisz tak? mój siostrzeniec lubi, już nie będę". siostrzeniec ma 3,5 roczku. czy możliwe, że ja też?
wróciłam z działki. nie do końca do mnie docierało to co się stało brew mojej woli, a jednak się stało z moim udziałem.
wróciłam i szłam w górę schodami do białych drzwi. porysowanych innymi incydentami. napiszę wprost, bez uników. przepraszam jeśli zgorszę. przepraszam jeśli wyzwie mnie ktoś od najgorszych, przepraszam, bo wyzwano mnie tej nocy i ja sama nie mogłam przestać siebie wyzywać, wyszydzono jak zdeformowaną małpę. postaram się być bezstronna, ale czy to możliwe kiedy piszę to ja, małpa -którą dziś te potwory obfotografowały.
pójdę, schowam się u przyjaciela. to było jeszcze bardziej nieodpowiedzialne. weszłam do jego mieszkania, spał. zerwał się na równe nogi wystraszony sytuacją. piliśmy wino a ja płakałam. prosiłam żeby nie pytał o powody, żeby mi uwierzył na słowo, że jestem szmatą, którą się nawet nie myje piedestałów. mówiłam że nisko upadłam. zapewniał, że to nie jest prawda, że mnie kocha i chce ze mną żyć. chce znów spróbować budować ze mną swoje życie, ale nie wie co ma o tym myśleć, boi się. sięgnął po telefon i pokazał nieodebraną rozmowę o godz.00:30 od numeru z końcówką 133. powiedział, że ma już trzy numery, których się boi ale tego też się boi. powiedziałam, że nie znam ale mogę sprawdzić ten numer w telefonie. sprawdziłam teraz, nie mam takiego numeru w kontaktach. mówiłam mu, że jest moim przyjacielem i że jest jeszcze Nika i moja siostra, że ufam na śmierć i życie. poprosiłam o to by zawsze był mi przyjacielem, powiedział, że stara się. mówiłam, że jest ze mną źle i muszę wrócić do lekarza i leczyć się, bo nie chcę tak żyć.
połykałam łzy zapijane winem. pytałam dlaczego jest mi tak trudno, dlaczego jestem emocjonalnie dzieckiem, które nauczono poruszania się w świecie dorosłych. dlaczego nie wiem nawet co czuję i czego chcę, dlaczego to wszystko mnie przerasta i boję się śmiertelnie. dopiliśmy butelkę i położyliśmy się spać.
z rana był bardzo zdenerwowany, podał kawę, zgodził się na papierosy. powiedział, że nie jest mu obojętna ta nocna scena kiedy to ja przyszłam do przyjaciela, że wróciło zdenerwowanie, a już bywał spokojny. prosiłam, żeby nie dopytywał, że to musi zostać moje, żeby się nie martwił, bo raczej już nie ma czym.
krzywo się uśmiechnął.
a mnie dławił żal.
wziął na kolana i zaczął nucić kołysankę. rozpłakałam się. właśnie to miejsce dla mnie, wróciłam do domu.
zaczął podrzucać mnie nieco do góry tak jak się postępuje z dziećmi żeby je uśmiechnąć. "nie dobrze", "nie lubisz tak? mój siostrzeniec lubi, już nie będę". siostrzeniec ma 3,5 roczku. czy możliwe, że ja też?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz