... choć na moment przystanęłam przy ławce w parku, niemal tej samej na której desperacko chciałam by cofnął się czas, w tym samym parku.
dam sobie chwilę na pracę, potem na zebranie myśli w jednym miejscu, napiszę dziś, jutro...
myślę, że dokończę. dokończę wątek, etap. tak, znów zachwiało mną.
bardzo sobie cenię pewną osobę, która nie "skorzystała z przyjemności" i pozwoliliśmy sobie rozluźnić kontakty. "za dużo zaczyna to Ciebie kosztować... tak, zaczynam czuć się winny", powiedział i miał rację. szkoda, że nie każdego stać na to by pomyślał o drugiej osobie równie poważnie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
szeroki uśmiech
maluje mi się teraz na twarzy. kurcze, to był dobry dzień. mimo wszystko...
po pracy umówiłam się z Niką w centrum, złamałam większość przepisów żeby nie musiała na mnie czekać. żeby jak najszybciej być z powrotem w domu, przy książkach. trochę sprawunków razem i szukanie prezentu... dla mnie. łatwo nie było, ale koniec końców wybrałyśmy piękną czarną pościel ze staro złotymi lamówkami... cudna, buduarowa, zmysłowa i efekciarska... zaczęłyśmy żartować na temat okoliczności jakim może towarzyszyć. przestałam się śmiać. zaczęłam mówić o tym co zabolało dziś, łzy zastygły w spojrzeniu. chcę żeby to był już ostatni raz.
a potem idąc korytarzem zobaczyłam dawno nie widzianego kolegę. prowadzi zajęcia ze wspinaczki na ściance. do tej pory mijając go na ulicy nie zaczepiałam, wydawał się być już tak odległy. tym razem zawołałam po imieniu. uśmiechnął się całym sobą na mój widok. tuliliśmy się jak dzieci, szczerze i ciepło, ściskaliśmy sobie dłonie. czysta radość. sprawdził dłonie jak cyganka co spogląda na skróty. "miało być dobrze, a wyszło jak zawsze... a ty? zaręczony, cudownie. a siostra Ania już jest uśmiechniętą mamą, wiem" całował mnie po twarzy mówiąc jak się cieszy, że się spotkaliśmy. powiedział, że prowadzi szkołę. "dorosłych też uczysz, chciałabym... to do piątku". w domu czekała na poczcie wiadomość jak promyczek.
życie dalej się toczy i uśmiecha, mimo chmur zwalistych.
Nika i ja posiedziałyśmy jeszcze przy książkach. jej uśmiechnięta buzia i mój spokój, że ktoś tak mi bliski nie musi przechodzić piekła przy rozgryzaniu trudnych kawałków przed egzaminem. że może pójść choć chwilami na skróty. to odpowiedź na wcześniejsze pytanie "co ja mogę zrobić". a teraz ona w trasie a ja do łóżka.
dam sobie chwilę na pracę, potem na zebranie myśli w jednym miejscu, napiszę dziś, jutro...
myślę, że dokończę. dokończę wątek, etap. tak, znów zachwiało mną.
bardzo sobie cenię pewną osobę, która nie "skorzystała z przyjemności" i pozwoliliśmy sobie rozluźnić kontakty. "za dużo zaczyna to Ciebie kosztować... tak, zaczynam czuć się winny", powiedział i miał rację. szkoda, że nie każdego stać na to by pomyślał o drugiej osobie równie poważnie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
szeroki uśmiech
maluje mi się teraz na twarzy. kurcze, to był dobry dzień. mimo wszystko...
po pracy umówiłam się z Niką w centrum, złamałam większość przepisów żeby nie musiała na mnie czekać. żeby jak najszybciej być z powrotem w domu, przy książkach. trochę sprawunków razem i szukanie prezentu... dla mnie. łatwo nie było, ale koniec końców wybrałyśmy piękną czarną pościel ze staro złotymi lamówkami... cudna, buduarowa, zmysłowa i efekciarska... zaczęłyśmy żartować na temat okoliczności jakim może towarzyszyć. przestałam się śmiać. zaczęłam mówić o tym co zabolało dziś, łzy zastygły w spojrzeniu. chcę żeby to był już ostatni raz.
a potem idąc korytarzem zobaczyłam dawno nie widzianego kolegę. prowadzi zajęcia ze wspinaczki na ściance. do tej pory mijając go na ulicy nie zaczepiałam, wydawał się być już tak odległy. tym razem zawołałam po imieniu. uśmiechnął się całym sobą na mój widok. tuliliśmy się jak dzieci, szczerze i ciepło, ściskaliśmy sobie dłonie. czysta radość. sprawdził dłonie jak cyganka co spogląda na skróty. "miało być dobrze, a wyszło jak zawsze... a ty? zaręczony, cudownie. a siostra Ania już jest uśmiechniętą mamą, wiem" całował mnie po twarzy mówiąc jak się cieszy, że się spotkaliśmy. powiedział, że prowadzi szkołę. "dorosłych też uczysz, chciałabym... to do piątku". w domu czekała na poczcie wiadomość jak promyczek.
życie dalej się toczy i uśmiecha, mimo chmur zwalistych.
Nika i ja posiedziałyśmy jeszcze przy książkach. jej uśmiechnięta buzia i mój spokój, że ktoś tak mi bliski nie musi przechodzić piekła przy rozgryzaniu trudnych kawałków przed egzaminem. że może pójść choć chwilami na skróty. to odpowiedź na wcześniejsze pytanie "co ja mogę zrobić". a teraz ona w trasie a ja do łóżka.
Jeszcze jeden naiwny.
OdpowiedzUsuńszczerze mówiąc o miłości nie da się zapomnieć, najchętniej to bym ją "usnął" z moich myśli tak jak plik z komputera SHIFT+DELETE i nie ma, jednak nie da się tak. Inni zniosą to jakoś, odwrócą się, będą udawali że jest dobrze, zapychając głowę codzienną bieganiną, innym pozostaną ślady w psychice.Ci co kiedyś cierpieli, mimo że w końcu czasem nawet po wielu latach znajdą szczeście i osobę która ich pokocha lecz to juz nie bedzie to samo, może tak się zdarzyć że będziemy ranić osobę którą kochamy. Ja sam nie potrafie mimo że minęło 5 lat zapomniec o pewnej osobie. Mimo że spotykam się z atrakcyjnymi kobietami to trafiam do miejsca w którym nie ma tego za co kochałem tak bardzo, one są wspaniałe ale bez melodii. Tym bardziej wspominam tą ostatnią. Myśle że na to nie ma recepty, niespełniona miłość czy związek który się skończył dramatycznym rozstaniem to trudna (niekiedy nawet niemożliwa do zagojenia rana) która boli przez całe życie. Myślę, że te niewybredne komentarze ON pisze. Zatrzymaj się człowieku, póki nie jest za późno, skorzystaj z tego co niosą spotkania, z tego że wciąż jest możliwe a może w końcu jest możliwe Wasze bycie razem. To też dla Ciebie szansa, ja swoją zmarnowałem, żałuję.
Usuń